Przegladajac dawno temu blogi, takze i nalezacy do David'a Leibovitz'a, natknelam sie na wpis 'The Best Brownie In London'.
Przeczytalam od razu. Bo i temat smaczny i lokalizacja znajoma... Nawiasem mowiac okazalo sie, ze rzeczony brownie jest sprzedawany doslownie kilka minut drogi od pracy mojego meza, dokad podrzucam dzieci co najmniej raz w tygodniu.
Sklep juz znalezlismy, ale jeszcze nie mialam odwagi wejsc, bo to jeden z tych 'staromodnie- nowoczesnych' przybytkow, gdzie wszelkie dobra sa rozlozone na wierzchu. W zasiegu reki klienta. Ale takze, niestety, w zasiegu moich biegajacych dzieci...
A David nie bal sie wejsc do sklepu Paul'a A. Young'a i sprobowac tamtejszego brownie, opisanego, jako 'najlepszy w Londynie' wlasnie. Jaki wyciagnal wniosek? Ano taki, ze ciastko rzeczywiscie pierwszej jakosci, ale nie moze zaopiniowac go, jako tego najlepszego w Londynie, bo musialby sprobowac wszystkich tego typu wypiekow w calym miescie...
A ja mam te same odczucia co do kawy...
Bo znalezlismy przypadkiem te najlepsza w Londynie. Oczywiscie ta opinia jest o tyle subiektywna, ze mimo, iz sprobowalismy wielu, oj wielu, do wszystkich kawowych miejsc na pewno nie trafilismy...
Mowa o malym kiosku, bez strony intrenetowej i wzmianki adresu w Internecie, a umiejscowionym na brzegu Tamizy, z widokiem na Parlament, ale blizej Lambeth Bridge, przy murze odgradzajacym St.Thomas Hospital... O blizszy opis lokalizacji chyba trudno :)
Sklep prowadza prawdziwi kawowi fanatycy, na dodatek znakomicie gdzies wytrenowani, bo tak pyszna kawe, moje ulubione latte, z chmurka nieprawdopodobnie gestej mlecznej pianki, pilam do tej pory jeszcze tylko w jednym miejscu (juz nie istnieje).
Nietety nie zdarzylo nam sie jeszcze nie czekac w kolejce, bo obslugujacy swoja prace traktuja serio i kazda wychodzaca kawa ma spelniac te same standardy. Ale warto... :) Zwlaszcza, ze widok przepiekny i nawet nie trzeba wstawac z krzesla, zeby zrobic ewentualne pamiatkowe zdjecie. A zdarza sie i bonus: niedawno wpadlismy wlasnie tam na ekipe filmowa, a glownym bohaterem byl moj najulubienszy Gabriel Byrne... (Wlezlismy w sam srodek sceny, wiec wiele nie moglam zwojowac, to po pierwsze, a po drugie - i tak mnie zatchnelo z zaskoczenia...)
Milosnicy herbaty tez znajda cos dla siebie: imbirowa, lawendowa, cytrynowa, tropikalna, kokosowa, letnia, wiosenna, truskawkowa i co tam jeszcze...
Dowod zawodowego kunsztu pracujacych baristow:
Jeszcze motto sklepu...
(Trudno sie nie zgodzic... :))
"Najlepsza kawa jest jak idealny mezczyzna:
Bogata, goraca i nie pozwala Ci zasnac przez cala noc..."
A na koniec oczywiscie spacer: najbardziej malowniczy, w strone Vauxhall Bridge, MI5 i Pani Tamizy, czyli pozostalosci elektrowni w Battersea...
No comments:
Post a Comment