Wednesday 31 October 2012

Surówka z dyni i jabłka, z suszoną żurawiną...


Przepis, tylko bardzo minimalnie zmieniony, pochodzi od Oli.
Po plackach ziemniaczano-dyniowych zostal mi kawaleczek dyni. Ot taki niewielki, z ktorym nie bardzo wiadomo, co zrobic. Za malo, zeby rozgrzewac piekarnik i piec, za duzo, zeby wyrzucic...  Bo przeciez jedzenia nie wyrzucamy!... Ale akurat wrocilam strasznie glodna z pracy i szukalam czegos szybkiego, prostego, z dostepnych skladnikow, byle doczekac do obiadu... :) I natknelam sie na surowke Oli! Strzal w 10! Polaczenie skladnikow idealne: lekko kwaskowate jablko i zurawina, slodki miód i chrupiaca dynia! Tego mi bylo trzeba!
Skladniki:
(na pyszne 1-2 porcje)
  • jabłko, obrane i oczyszczone - u mnie: starte razem ze skorka
  • dynia, obrana i oczyszczona (wagowo mniej więcej tyle samo, co jabłka) - u mnie: po 100g
  • 1 lyzka soku z cytryny, lub do smaku
  • 1 łyżka oliwy  
  • 1 łyżka płynnego miodu, lub do smaku
  • mała garść suszonej żurawiny
  • kilka polamanych orzechow wloskich
Zetrzyj dynię i jabłko na grubych oczkach tarki. Dodaj żurawinę, miód, sok z cytryny, orzechy i oliwę. Wszystko dokladnie wymieszaj. Odstaw na 15min. Gotowe!

Monday 29 October 2012

Placki ziemniaczane z dyniowym akcentem...

...czyli moj 'dyniowy, ale nie slodki' :) wklad w kolejne wspolne kucharzenie, w ktorym tym razem udzial wzieli: DobromiłaMirabelkaBartoldzikShinjuSiaśkaTomekMopsik i Malwinna


Generalnie przepis pochodzi od Atiny. Ja odrobine zmienilam proporcje (dokladnie mowiac - zwiekszylam) i dalam mniej ziół i przypraw - błąd! :) Placki maja na tyle malo zdecydowany smak, ze chetnie i bez szkody przyjmuja kazdy mocny smakowy akcent z zewnatrz. Dynia nie jest wyczuwalna, ale smiem twierdzic, ze na pewno nadaje slicznego zloto-brazowego koloru gotowej potrawie. Jak zwykle - ja pojadalam z kleksem jogurtu greckiego, dzieci na golo, a mąż zalapal sie na posypane odrobina sera i odgrzane na patelni.
Skladniki:
(na mniej wiecej 16-18 sztuk)
  • okolo 600g ziemniakow
  • okolo 600g dyni
  • 2 jajka
  • 3 czubate lyzki maki
  • 1 lyzeczka suszonego koperku
  • 2 zabki czosnku, zgniecione w prasce
  • 100-150g startego sera - u mnie: lagodny Chedda
Ziemniaki i dynię obrać, opłukać i zetrzeć na tarce z dużymi oczkami, następnie wymieszać z mąka, koperkiem, rozgniecionym czosnkiem, jajkami  i serem. Na rozgrzaną, lekko naoliwioną patelnie nakładać masę i formować placki. Smażyć z każdej strony do uzyskania złotego koloru.

Saturday 27 October 2012

Pierogi leniwe w dyniowym wydaniu...

Bardzo internsywnie staralam sie zuzyc zakupiona dynie... W lodowce czekal sobie na natchnienie twaróg... Zachcialo mi sie pierogow leniwych, ale z 250g twarogu wiele nie nawojuje... 
A jakby tak tą dynie...
I zaczelam szukac na blogach. Gnocchi dyniowe byly, czasami z dodatkiem sera ricotta. To samo kopytka, zwykle z dodatkiem ziemniakow. Pierogow leniwych ani sladu! 
Ryzyk-fizyk: u mnie musi byc dyniowo-leniwie. Zobaczymy! 
:)

Skladniki:
(na mniej wiecej 3 porcje; wystarczylo spokojnie na obiado-kolacje dla mnie i dzieci, i jeszcze zamrozilam 1 porcje)
  • 250g tlustego twarogu
  • 300g puree z dyni Hokkaido (jak zrobic: w tym wpisie)
  • 1 jajko
  • 1.5 szklanki maki + okolo 0.5 szklanki do podsypywania
  • odrobina soli
opcjonalnie:
  • kawalek masla
  • cukier do posypania 
  1. W sporej misce rozgniesc widelcem twarog, na w miare gladka mase. Dodac dynie i jajko i dokladnie wymieszac. Wsypac make i odrobine soli i zagniesc gladkie ciasto - jesli mocno sie klei dorzucic po odrobinie maki. (Niektore dynie sa bardzo mokre i puree z nich bedzie wodniste.)
  2. W miedzyczasie w duzym garnku zagotowac wode z odrobina soli. 
  3. Ciasto wylozyc na dobrze posypany maka blat. Odrywac po kawalku, formowac waleczki i odcinac niewielkie kluseczki. Wrzucac na wrzaca wode i gotowac okolo 2min od wyplyniecia na powierzchnie.
  4. Ja swoje wylawialam na lyzke cedzakowa, bardzo dokladnie osaczalam z wody i wrzucalam na przygotowana nieprzywierajaca patelnie z rozgrzanym maslem. Zjedlismy posypane cukrem.

Thursday 25 October 2012

Ciasto dyniowe z masą z serka kremowego...

Oryginalny przepis pochodzi ze strony Kwestia Smaku
I jest obliczony na spora, 26cm tortownice. Ja potrzebowalam czego znacznie mniejszego i bardziej 'zjadliwego' dla malej rodziny. Zglosilam sie do przeliczarki i wyszlo, ze na foremke 20cm musze uzyc 0.6 porcji. :) 
I takie proporcje podaje.
Masa z serka kremowego, to juz raczej improwizacja. Wyszlo jej odrobine za duzo, ale sie nie zmarnowala... :) I jest odrobine za lejaca, za miekka. Nakladanie bylo czasochlonne, bo polewalam lyzka kolejne warstwy, czekajac, az poprzednie lekko zastygna... Po kilku godzinach w lodowce daje sie kroic bez problemu. 
I tak oto udalo mi sie zuzyc pierwsza porcje zakupionej na targu i doniesionej z poswieceniem do domu dyni Hokkaido...

A razem ze mna dyniowali w slodkim wydaniu: MirabelkaMaggieMopsikWieraDobromiłaMalwinnaBartoldzikTomek i Siaśka.
Bardzo dziekuje za wspolne kucharzenie!
:):):))))))))))))))

Składniki:
(na foremke 20cm)
  • 150g musu z dyni*
  • 120g masła
  • 0.6 (150ml) szklanki cukru
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
  • skórka starta z 1 mandarynki
  • 2 jajka, oddzielnie żółtka od białek
  • 0.9 (225ml) szklanki mąki pszennej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
masa
  • 200g serka kremowego (u mnie - Philadelphia)
  • 100-200g cukru pudru
  • 2 lyzki soku z mandarynki
aby przygotować mus z dyni musimy ją najpierw upiec. Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni C. Dynię kroimy razem ze skórą na kawałki . Usuwamy pestki. Kładziemy na blaszce skórką do dołu i wstawiamy do piekarnika na 40 minut. Łyżką wyjmujemy miąższ ze skórki i miksujemy na gładki mus. (Ja rozgniotlam widelcem na w miare gladka mase. Upieczona dynia Hokkaido okazala sie bardzo sucha.)
  1. Blaszkę o średnicy 20cm posmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia. Moja ukochana jest silikonowa i wystarczy tylko odrobina oleju na dnie. Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
  2. Do garnka włożyć masło, roztopić na małym ogniu mieszając (starać się nie podgrzewać za bardzo masła). Dodać cukier oraz cukier wanilinowy i wymieszać. Odstawić z ognia.
  3. Dodać mus z dyni i skórkę z mandarynki, wymieszać i ostudzić (masa może być lekko ciepła). Dodać żółtka i wymieszać. (Ja mieszalam mikserem
  4. Mąkę przesiać do czystej miski razem z proszkiem do pieczenia. Dodać ją do masy w 3 partiach, za każdym razem dokładnie mieszając łyżką.
  5. Białka ubić na idealnie sztywną pianę i dodać do masy, bardzo delikatnie wymieszać łyżką.
  6. Masę wyłożyć do foremki. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 45 minut. Wyjąć z piekarnika i ostudzić.
  7. Serek kremowy zmiksowac na gladka mase. Dodac cukier puder - zaleznie od smaku mozna poprzestac juz na 100g, ale ja chcialam czego baaaardzo zasladzajacego i dotarlam do 200g. :) Wlac sok i zmiksowac na gladka, puszysta mase. Nakladac na wystudzone ciasto. Schlodzic w lodowce.  

Monday 22 October 2012

Jesienne skarby przyniosłam z targu...


Bardzo lubie jesień... Daje tyle jedzeniowych mozliwosci! :)
 Pojawiaja sie dynie... W tym roku nawet moj lokalny supermarket stanal na wysokosci zadania i oprocz tradycyjnych dyniek, takich, co to tylko do wycinania wzorkow na Halloween sie nadaja, oraz popularnego butternut squash (dyni pizmowej), dostarcza tez onion squash ( dynie Hokkaido) i slicznie nakrapiane Harlequin squash...
 A ja i tak wole i lubie zajrzec od czasu do czasu na lokalny targ. I wrocic do domu z torba pelna niespotykanych warzyw i pysznych owocow... Zlote buraczki, żółte i fioletowe kalafiory, dynie wszelakie... Super slodkie gruszki i pyszne jablka... 
 A potem wystarczy tylko wymyslic, co tez z tych skarbow przygotowac...
:):):))))))))))))


Pierwszy w kolejce byl oczywiscie kalafior. Zloto-żółty i najwyrazniej najlepszy do zapiekania. A ze malutki sie nam trafil nadrabialam makaronem. Takie kombinowane polaczenie tradycyjnych macaroni-cheese i cauliflower-cheese
Rozgrzac piekarnik do 200stC
Do duzego garnka z gotujaca sie woda wrzucic 2 garście makaronu (idealnie oczywiscie macaroni, ale penne, lub fusilii tez sie nada), czyli jakies 150g na dwie porcje. Zwykle makaron gotuje sie okolo 10-11min, wiec po pierwszych 5min dorzucic niewielkiego kalafiora, podzielonego na różyczki. Gotowac kolejnych 5-6min. Odcedzic na durszlaku  i zostawic do obeschniecia. Przygotowac beszamel.
Kawalek masla, jakies 1.5 lyzki, rozgrzac  w sporym garnku. Dodac czubata lyzke maki, wymieszac - gdy powstanie malo sympatyczne 'blotko' nie panikowac. Dolac mleko, okolo 1 szklanki na poczatek, i gotowac na srednim ogniu, caly czas mieszajac - najlepiej trzepaczka balonowa. Dolewac mleka porcjami, az do powstania gladkiego, gestego sosu - jak ciasto nalesnikowe mniej wiecej. Doprawic do smaku odrobina soli, pieprzu i vegety. Wsypac 2 garście startego sera cheddar i dokladnie wymieszac.
Wrzucic ugotowany makaron/kalafiora do wysmarowanego odrobina oleju naczynia zaroodpornego i polac sosem. Calosc delikatnie wymieszac - tylko z grubsza. Posypac mieszanka 2-3 lyzek okruchow ze swiezego chleba z 2-3 lyzkami drobno startego sera Parmezan. Zapiekac okolo 20-30min, do zlotego koloru.

Saturday 20 October 2012

A na samiutki koniec lata - zdrowe lody!

[O ILE WIEM TO MIEJSCE JEST ZAMKNIĘTE]


Yuforia
Soho
38 Beak Street
London  W1F 9RG 

Sama nie wiem, czy takie zdrowe... Na stronie internetowej twierdza, ze tak... (klik) ;)
Mam silne wrazenie, ze szalenstwo zwiazane z substytuowaniem 'pelnowartosciowych' (czytaj: pelnych cukru i tluszczu) wypiekow i produktow dotarlo do Europy z Ameryki. Na dodatek juz chyba lekko przycicha. 
Ja sama jakims szczegolnym zwolennikiem 'masla bez masla' i 'cukru bez cukru' nie jestem. Robie domowe ciacha, pelne tluszczu i cukru, owszem, ale i suszonych owocow, orzechow i platkow owsianych, a moje dzieci zajadaja wiadrami owoce i warzywa, wiec jesli zalapia sie na cos slodkiego od czasu do czasu, jakiejs wielkiej szkody nie bedzie. 
Ulubione lody? Parfait cytrynowo - pomaranczowe. Najlepiej z domowym, pelnym cukru lemon curd, takimiż domowymi bezami i z pelna tluszczu smietanka 36%... 
Tylko ile takich domowych lodow mozna na raz zjesc? 2 plastry? Dlatego slowem-kluczem do sukcesu jest 'moderacja'. 5-litrowe wiaderko lodow, pojadane przy wieczornym filmie, jeszcze nikogo do niczego dobrego nie doprowadzilo. Nawet jesli producent twierdzi, ze owe lody sa super-zdrowe i nie zawieraja nic poza 90% wody i 10% dodatkiem barwnika i ulepszacza smakowego... ;)

Tym dlugim wstepem dotarlam wreszcie do sklepiku Yuforia na Soho (przecznica od Regent Street i niedaleko od Piccadilly Circus) w Londynie. 
Niewielka kawiarenke znalazlam przypadkiem. I przyznaje, ze nastrojowe miejsce raczej przypadlo mi do gustu. Sciany z surowej cegly, oplecione bluszczem, drewniane, ciezkie stoly i krzesla, czarne, kredowe tablice do wypisywania menu... Wszystko jasne i proste. My oczywiscie wybralismy sie na lody, ale wielbiciele zdrowych sniadan tez znajda cos dla siebie (klik): jogurty, granole i owsianki, a takze smoothies (klik) i wybor kawy, herbaty i czekolady (klik). Jesienna-zimowa pora sa jeszcze zupy i bogate w warzywa stews (klik). 

Ale skoncentrujmy sie na lodach. A wlasciwie na mrozonym jogurcie. Amerykanski wymysl jest pyszny! Generalnie serwowany w Yuforii w 3 smakach: naturalnym, czekoladowym i specjalnosci dnia (my trafialismy na karmelowy). Kazde zamowienie mozna dopelnic wyberajac posypki, ciasteczka i owoce z pojemnikow na ladzie: musli, kawalki czekolady bialej i mlecznej, maliny, truskawki, borowki, ciasteczka itd. Podobno mozna wybierac i przebierac w liscie 25 toppingow
Jogurtowe lody wygladaja, jak nasze dobre, polskie i swojskie 'lody wloskie', takie z maszyny z raczka. A smakuja? Znakomicie! :) 
Ja zawsze wybieram naturalne - jak lekko poslodzony, bardzo delikatnie kwaskowaty i oczywiscie niesamowicie zimny grecki jogurt. Dorzucam maliny i biala czekolade i pelnia szczescia! Dzieci wola czekoladowe, dopelnione... czekolada i czekoladowymi ciasteczkami... Tez pyszne, tyle, ze bardzo, bardzo bogate. Wersja karmelowa jakos nie znajduje w naszym gronie zainteresowania, ale probowalismy i moge z calym spokojem przyznac, ze tez jest pyszna. 

Generalny werdykt? Polecamy!














I jeszcze oczywiscie moje wlasne, osobiste ABC i D :)
A, jak Atmosfera: milo, cicho, spokojnie i z grajaca cicho w tle muzyka. Podejrzewam, ze tylko w pochmurno-deszczowe dni moze sie robic tloczno, bo kto chce pojadac lody pod parasolem?
B, jak Booking, czyli rezerwacja: na pewno nie! Mowimy o niewielkiej, 'przechodniej' kawiarence, a nie restauracji. Mozna natomiast zarejestrowac sie na stronie internetowej, zamowic i poprosic o dostawe w dowolne miejsce i w pozadanym czasie (klik)
C, jak Ceny: nie jakies szcegolne kosmiczne. Ogromna (NAPRAWDE ogromna!) porcja lodow z dodatkami to £6. Bardziej zjadliwa, najmniejsza - £4. Mozna oczywiscie pominac dodatki i zaplacic mniej. Kawa: £2-3, czyli norma w Londynie, wiec bez rewelacji. 
D, jak Dzieci: oczywiscie mile widziane! Mowimy przeciez o lodach! ;) Na te mniejsze, albo bardziej ruchliwe, trezba tylko uwazac, bo wyjscie prowadzi wprost na bardzo waski chodnik i na bardzo ruchliwa ulice. 

Thursday 18 October 2012

Malinowe Melting Moments na Różowy Tydzień...


Przepis pochodzi z australijskiej strony Taste.
Ja mam tylko jedno 'ale'... Mianowicie, o ile ciasteczka sa cudne i pyszne, to masa jest niestety wredna. I wcale, ale to wcale nie wyglada tak slicznie, jak w oryginalnym wpisie na zdjeciu. Moja sie niestety po prostu, z calym wrednym zacieciem lekko rozdzielila, juz po dodaniu malin. Smakowi to nie przeszkadzalo, ciasteczka przelozylam i tak, a nastepnie upchnelam w lodowce, zeby lekko steżały.  
Natomiast, calkowicie hipotetycznie, podejrzewam, ze lepszym, i bezpieczniejszym, rozwiazaniem bylby jakis olejek smakowy, np. malinowy, albo truskawkowy, i odrobina jadalnego barwnika, np. czerwonego.

Skladniki:
(na 15 gotowych ciasteczek)
szklanka = 250ml
ciasto
  • 125g miekkiego, niesolonego masla
  • 1/3 szklanki cukru pudru, przesianego
  • 1/2 lyzeczki ekstraktu waniliowego
  • 1 szklanka maki
  • 2 lyzki 'custard' w proszku - proszek budyniowy, waniliowy nada sie w sam raz
nadzienie
  • 60g miekkiego, niesolonego masla
  • 1/4 lyzeczki ekstraktu waniliowego
  • 3/4 szklanki cukru pudru
  • 6 niewielkich malin, rozmrozonych, jesli sa mrozone

  1. Rozgrzej piekarnik do 160stC (140stC z termoobiegiem). Wyloz 2 blaszki pergaminem do pieczenia. Elektrycznym mikserem ubij maslo, cukier puder i wanilie, az do uzyskania lekkiej i puszystej masy. Przesiej make i proszek budyniowy do masy maslanej. Wymieszaj drewniana lyzka, az calosc utworzy miekkie ciasto.
  2. Uformuj z ciasta 30 kulek (albo raczej mniej-wiecej kulek, bo ciasto jest bardzo miekkie i sztuka dosc trudna...), uzywajac czubatej lyzeczki ciasta, jako miarki na kazda kulke. Wyloz w niewielkich odstepach na przygotowane blaszki, a nastepnie uzywajac oproszonego maka widelca, lekko kazda kulke splaszczaj, do okolo 1cm grubosci. Piecz 15-20min, do lekko zlotego koloru. Zostaw do ostudzenia przez 10min, a nastepnie transferuj na kratke i zosta do calkowitego ostudzenia.
  3. W miedzyczasie zrob nadzienie: utrzyj w misce mikserem maslo, az bedzie lekkie i kremowe. Dodaj wanilie. Wymieszaj. Dodaj cukier i dobrze utrzyj, az masa bedzie puszysta. Wmieszaj maliny.
  4. Przekladaj zimne ciasteczka nakladajac 1-2 lyzeczki nadzienia na plaska strone i 'zamykajac' drugim ciasteczkiem. (Zostaje niestety niewielka miseczka nadzienia, i niestety sie nie marnuje...)