Czyli arabski mleczny deser, ktorego nazwe wymawia sie mniej wiecej 'm-halla-bije'.
Cos w rodzaju naszego swojskiego budyniu.
Smak dziecinstwa mojego meza :), na ktory przepis probowalam przez kilka lat odtworzyc (niezbyt intensywnie:)) bazujac na opowiadaniach. To tak, jakby ktos opisywal ruskie pierogi: 'troche takiego bialego, polskiego sera, gotowane ziemniaki, posiekana drobno i usmazona cebulka, a wszystko zaklejone w elastycznym ciescie z maki, wody i jajka'... :) Da sie? Pewnie, ze sie da! Tylko metoda prob i bledow kosztuje czas i pieniadze. I nie zawsze efekt eksperymentu odpowiada wyobrazeniom. Niestety :)
Potem kupowalam gotowe mieszanki - na zasadzie dokladnie takiej, jak polskie budynie (wsypac, zamieszac, zagotowac). Nastepnie poszlam za rada znajomej Turczynki i zaczelam uzywac maki kukurydzianej, ktora jest taka sama baza, jak skrobia (maka) ziemniaczana dla polskich dzialan kulinarnych :) I ta wersja okazala sie najlepsza - mozna niemal dowolnie dopasowywac smak do wlasnych potrzeb i zasobow kuchni.
Podejrzewam, ze z muhallebi jest dokladnie tak, jak z polskimi pierogami, nalesnikami, czy zupa pomidorowa - kazdy dom, kazda gotujaca kobieta robi je po swojemu, a dany przepis przekazuje w rodzinie. I bardzo mocno podejrzewam, ze wersja, ktora robi siostra mojego meza jest bardzo rozna od kazdej wersji zrobionej przeze mnie :) Jesli kiedykolwiek bede miala szanse i okazje sie przekonac na pewno wiedza sie podziele ;)
Tymczasem przepis, ze znalezionego dzieki Izie (www.mniam-mniam.bloog.pl), swietnego bloga www.arabicbites.blogspot.com - wersja bogata i kremowa. Pyszna!
(Podaje juz z bardzo niewielkimi zmianami.)
Skladniki:
(na 4 hojne, lub 5-6 mniejszych porcji)
do posypania na wierzch:
Wszystkie skladniki wlac do sredniego garnka. Na srednim ogniu, mieszajac caly czas (!) zagotowac i gotowac do uzyskania gestej, kremowej konsystencji (mniej wiecej budyniu, lub gestej smietany). Przelac do szklanych pucharkow, udekorowac, ostudzic i wstawic do ochlodzenia do lodowki.
Ja lubie i wole muhallebi cieple, a nawet gorace, moj maz - tylko i wylacznie zimne. De gustibus...
Deser ladnie sie przechowuje - nawet 2-3 dni w lodowce, wiec, dla oszczednosci czasu, mozna zrobic wieksza porcje na raz.
No comments:
Post a Comment