Naczytalam sie, oj naczytalam...
Wszyscy gotuja powidla sliwkowe, a na dodatek jeszcze czesto i gesto do owych sliwek dorzucaja czekolade! I nazywaja 'czeko-sliwka'! A ja od lat nie spotkalam sie z takimi prawdziwymi, wielkimi i super-slodkimi sliwkami...
Az do niedawna... Spacerujac po pobliskim targu, ktory odbywa sie comiesiecznie w parku za rogiem, znalazlam to, czego bardzo potrzebowalam: stoisko z warzywami i owocami. Szukalam raczej pomyslu na obiad, niz cokolwiek innego, ale kiedy zobaczylam te slicznosci... Wielkie... Przejrzale... Fioletowe... Zabralam kilogram do domu z jednym zamiarem: powidla! :)
I od razu zaznacze, ze podana ilosc jest miniaturowa i wlasnie przyslowiowej swieczki nie warta: za cene sliwek, dodanego cukru, czekolady i uzytego pradu pewnie zakupilabym, bez zadnych ceregieli ze 3 sloiczki w pobliskim polskim sklepie. Zabawa tylko, dla satysfakcji i dla przyjemnosci podjedzenia pysznych, domowych czeko-powidel z kawalkiem chleba, lub nalesnikami...
Skladniki:
(na mniej wiecej 2 niewielkie sloiczki gotowego produktu)
Sliwki wypestkowac, wrzucic do garnka razem z cukrem i dobrze wymieszac. Zagotowac, zmniejszyc ogien do malutkiego i gotowac 2godz 30min-3godz, mieszajac od czasu do czasu i uwazajac pod sam koniec, bo lubia sie przypalic. Moje byly gotowe po 2godz 45min. Pod sam koniec gotowania dorzucic czekolade i mieszac, az sie rozpusci.
Ja najpierw dorzucilam 50g i calosc wydala mi sie za malo czekoladowa, wiec, zajeta przez dzieci, dorzucilam kolejnych 50g... I to wydalo mi sie za... czekoladowe! :) (Wciaz PRZE-pyszne, bo czy tak naprawde jakikowiek nadmiar czekolady moze zaszkodzic???) Dlatego chyba lepiej dorzucac czekolade po odrobinie, az do osiagniecia pozadanego smaku.
Powidla przechowywac w sloiczkach, pojemnikach lub miseczkach. Moje sa przeznaczone nie na zimowy zapas, ale jako 'cos slodkiego' na teraz, wiec nie przejmowalam sie pasteryzowaniem.
PS. A jesli ktos ma ochote, a potrzebuje drogi na lekkie skroty, to zapraszam do Oli. :)
No comments:
Post a Comment