...tropem lekko sentymentalnym wyruszylam :)
Chimera
Ul. Świętej Anny 3
31-008 Kraków
tel. (0048) 12 292 12 12
Kiedy jestem w Polsce, zwykle na kilka dni tylko, wyruszam na zawsze jednakowy obchod znanych i lubianych miejsc. Takie poszukiwanie stabilizacji i potwierdzenia, ze jednak nie wszystko sie zmienilo. I, ze nie wszyscy poumierali...
Taka podroz sentymentalna...
Najpierw niezmiennie moj stomatolog, doktor K., potem piekarnia pana H. (pan H. od lat nie zyje chyba, tak nawiasem mowiac, ale tradycyjnie przyjete okreslenie zostalo) i przepyszne buleczki maslane, potem kwiaciarnia pani K. (nie spokrewniona ze stomatologiem, to inne 'K':)), ta sama od chyba 25 lat, a na koniec ksiegarnia, w ktorej kupowalam podreczniki do szkoly podstawowej. Ostatnio zmienily sie drzwi: te od strony ulicy, wejsciowe sie rozsypaly i zastapiono je nowymi, te wewnetrzne sa jakie byly - metalowe, czarne, z szyba i bakelitowa, charakterystyczna klamka... I tak ma pozostac!
:):):))))))))))))))
Tym razem mialam malutka odrobine czasu wiecej, niz normalnie. Dlatego na kolejny wspomnieniowy ogien poszedl Krakow. Ulubiony i najlepszy na swiecie fryzjer, ogromny Empik, ten wielki, przy samym Rynku, i Chimera oczywiscie. Wciaz w tym samym miejscu, tknieta zebem czasu tylko odrobine i najwyrazniej tylko od dwoch lat.
:)
Zmienilo sie tyle, ze dawniej, za moich studenckich czasow, kiedy w wejscie do UE i w otwarte granice wierzyli tylko najwieksi zwolennicy, a Krakow byl spokojnym, abstynenckim wrecz, miastem :) do baru salatkowego wchodzilo sie przez brame,
tak samo, jak teraz:
A potem schodami na dno piwnicy:
Do przeslicznych polaczonych ze soba salek i z prawdziwym ogniem w prawdziwym kominku:
Teraz tam oslawionego baru salatkowego tam juz nie ma, ale restauracja serwujaca potworne ilosci miesa. Chcialabym powiedziec 'potwornie dziwnego', ale jako, ze de gustibus, zadowole sie stwierdzeniem, ze jest w menu cale mnostwo dzikow, krolikow i innych saren :). A z dan bezmiesnych - pierogi z owocami, jako specjalnosc dnia. :)
Bo do salatek, od lat dwoch, trzeba prosto isc, do 'zadaszonego ogrodu':
Bo wielkie lady salatkowe i z daniami cieplymi, a takze stoliki i stoliczki, sa ustawione niejako na zewnatrz, w zabudowanej przestrzeni 'studniowego' podworka kamienicy. Nie moglam sie oprzec wrazeniu, ze ktos na nas spoglada przez okna, zza firaneczek. Bo przeciez jacys ludzie tam wciaz chyba mieszkaja???
Salatki, jak zawsze, znakomite. Wybor ogromny - ja pozostaje wierna mojej ukochanej kalafiorowej, z orzeszkami ziemnymi, sledziowej i i selerowej, z lagodnym sosem:
Zapiekanka rybna i pieczone ziemniaczki:
Prosze bardzo - stoliczki sa ustawione pod zewnetrznymi scianami budynku:
A je sie pod szklarniowym dachem, pelnym przeroznych roslin doniczkowych. Mniemam, ze maja one nadwac rodzaj tropikalnej atmosfery - mnie ciekawilo raczej, czy nie pospadaja nam na glowe...
:)
A, B, C i D
Atmosfera - na dole raczej cudnie kameralnie, cieplutko i nastrojowo, ale tez i mniej przystepnie cenowo; w 'ogrodzie' - bardziej tlumnie, bardziej dostepnie i taniej;
Booking, czyli rezerwacja - na dole wskazana, a na gorze nie ma takiej potrzeby: mamy do czynienia raczej z rodzajem fast-food i nikt raczej nie liczy na wielogodzinne, nastrojowe posiedzenie;
Ceny - restauracja na dole sie ceni; bar salatkowy jest bardziej przystepny, i serwuje rowniez dania miesne, ale to tez i nie dla kazdego; ja sama zawsze wybieram wersje wege, bo za miesem nie przepadam;
Dzieci - najwyrazniej mile widziane, bo widzialam wiele rodzin z malutkimi pociechami, z tym, ze zniesienie wozka po waskich, kretych schodach do podziemnej sali moze okazac sie nieco wyzwaniem :), chyba lepiej pozostac na poziomie ulicy i przy salatkach.
No comments:
Post a Comment