Sunday, 2 March 2014

'Delicious'... Czyli: mnie też się coś od życia należy... Czasami... ;)


Rok 2013, jako rok pechowy, sprawdzil sie w naszym przypadku znakomicie! Mielismy kilka bardziej, lub mniej spodziewanych problemow do rozwiazania... Koniec roku 2013 i poczatek roku 2014 okazal sie krytyczny... I, mimo, ze kilka rzeczy nie poszlo po naszej mysli, na szczescie przynajmniej niektore udalo sie rozwiazac...   
I akurat, na fali radosci po przeczytaniu listu z BARDZO dobra nowina, dojrzalam kupon znizkowy na prenumerate magazynu 'Delicious'... Dlaczego nie?! Znam, lubie, a nie kupuje, bo za drogi jest...
Dostalam juz dwa pierwsze numery: na luty i na marzec 2014 roku. I sie nie rozczarowalam. Przepiekne zdjecia, przepisy, na ktore mam ochote od razu i natychmiast, oraz znosna ilosc reklam... Podoba mi sie!
Numer lutowy, bez niespodzianek, byl mocno walentynkowy. Skrupulatnie wykorzystalam krewetkowa propozycje przy planowaniu afrodyzjakowego, walentynkowego menu -klik. Niemrawo zabieram sie tez za brownie, umieszczone na okladce i w pelni luksusowe - z kawalkami karmelkow Rolo... Mniam...   



Numer marcowy wyladowal na moim progu dokladnie 27 marca, czyli w Tlusty Czwartek! I zawieral sympatyczna niespodzianke - polski akcent! Mianowicie wzmianke dotyczaca angielskiego obchodzenia poczatku Postu, czyli 'Pancake Day' (wtorek przed Sroda Popielcowa) i propozycje swietowania razem z Polakami i zjedzenia paczka juz tydzien wczesniej. Uwazam, ze skoro specjalisci od samoreklamy - Amerykanie - tak rozslawili np. Halloween, ze jego obchodzenie zatacza coraz wieksze kregi, to akcent w postaci nieco bardziej znanego swiatowo polskiego Tlustego Czwartku bylby bardzo mily...
:)   




No comments:

Post a Comment