Nie przepadam za sernikami... Generalnie. A w szczegolnosci za takimi typowo polskimi, z 8kg cukru, 50 jajek i 30kg sera. Trzykrotnie mielonego! :)
Ale tak bardzo czasami, niewielki kawalek jakiegos lekkiego serniczka, na deser po dobrym obiedzie, albo do wieczornego filmu i kubelka herbaty, nie jest wcale taki zly! Malutki problem polega tylko na tym, ze jeden kawalek jednym kawalkiem, a potem dojadam sama cale niemal ciasto, przez kolejne dni...
I tak przyszly mi z pomoca serniczki-miniaturki. Pieczone, albo i nie, w muffinkowych papilotkach, od razu poporcjowane, super proste do wykonania... Cos jeszcze? A, przydatne do eksperymentowania z roznymi smakami, bo mozna zrobic tylko kilka porcji i sprawdzic, czy wybrana kombinacja nam odpowiada. Same zalety!
W moim przypadku okazalo sie rowniez, ze takie malutkie wersje lubia tez i... dzieci! Wyglada na to, ze odstraszala ich nie tresc, a raczej forma. Czyli, w przypadku zwyklego ciasta, spore, pokrojone kawalki. A sympatyczne, malutkie porcyjki znalazly pelne uznanie! :)
Generalnie wzorowalam sie na przepisie znalezionym na blogu Aleksandry.
Skladniki:
(na 12 sztuk)
spody
masa serowa
dodatkowo