Saturday 27 October 2018

'The Hummingbird Bakery' Tarek Malouf & The Hummingbird Bakers...


Od czasu do czasu bywamy (raczej 'bywaliśmy', żeby być dokładnym) w cukierni Hummingbird na Wardour Street, w centralnym Londynie. Nawet, tak prawdę powiedziawszy, nie do samego końca dla ich ciastek , a raczej dla ich maciupkich, idealnych na jeden cupcake, ulubionych moich dzieci, kolorowych pudełeczek na wynos. 
:)
Poza tym bardzo lubię historię firmy. Założyciel, Tarek Malouf, zapałał miłościa do amerykańskich słodkości, kiedy z wizyta w Północnej Karolinie w 2002 roku spróbował cupcakes, apple pie i banana cream pie. Dlatego w 2004 roku otworzył pierwszy londyński sklep, na turystycznej i znanej Portobello Road. A potem powstały następne...
Na ksiażkę natknęłam się po raz pierwszy w lokalnej bibliotece. Czekajac, jak zwykle na dzieci, przegladałam sekcję ksiażek kucharskich i wpadła mi w oko charakterystyczna oprawka. I stwierdziłam, że nie zaszkodzi przejrzeć jej w spokoju... 
A później, dużo później, znalazłam ja w jakimś internetowym sklepie i za cenę, która określić można tylko, jako 'szkoda nie wziaść'. Panie i panowie, przedtawiam mój własny egzeplarz 'The Hummingbird Bakery' z zespołem autorów - Tarek Malouf i Piekarze z Cukierni Kolibra.

Ksiażka jest ładnie wydana, na solidnym, grubym papierze. Ze zdjęciami ilustrujacymi, jeśli nie wszystkie, to na pewno większość przepisów. Podzielona na 6 rozdziałów: cupcakes, cakes, pies, brownies and bars, muffins i cookies. Z pomysłami na masy i indeksem. Wszystko piękne, apetyczne i chciałoby się zabrać za pieczenie zaraz i teraz i zrobić je wszystkie na raz. Banana loaf, marshmallow cupcakes, chocolate cheesecake, maple and pekan muffins, chocolate chip cookies... Wszystkie! 
Jedyne, co odrobinę (może nie w 100%) mnie niepokoi, to ilość cukru - w większości przepisów przewyższa ilość maki! Mocno nietypowe bym powiedziała. I obliczone chyba na przedłużenie trwałości gotowego produktu. Ale czym jest życie bez odrobiny słodyczy. Większej, lub mniejsze odrobiny i tylko od czasu do czasu przecież...
:)










1 comment: