Przetrwalismy bez ekscesow... Ale za to z dodatkowa dawka atrakcji: Zosinka pchala sie do choinki calym swoim jestestwem i trzeba bylo ja odciagac od kolorowych zabawek i slodyczy, i intensywnie zajmowac czyms innym...
Po dwudniowym maratonie gotowania na stol wjechala ryba po grecku, ryba smazona, kapusta z grzybami, surowka z kapusty, ziemniaczki puree, czerwony barszczyk i paszteciki z ciasta francuskiego. Niby niewiele, bo sie staralam ograniczac, ale i tak dojadalismy wigilijne dania przez dwa dni...
A i Mikolaj zajrzal do nas, a jakze! Nasz Swiety jest coraz bardziej nowoczesny: juz w ubieglym roku wykorzystal sprytnie zdobycz cywilizacji pt. telefon komorkowy, zeby dac znac, ze juz jest w drodze. W tym roku znowu do nas zadzwonil, tyle tylko, ze Khodor, przekonany delikatnie przeze mnie, zaciagnal wszystkich do wygladania przez okno na... klatce schodowej! 'Bo stamtad lepiej widac!' ;)
A Tafinka w ogole nie wiedziala, o co caly ten ambaras? Najpierw kazali stac przy oknie i sprawdzac, czy ktos nie wyladowal na dachu, ale za to potem pozwolili rozdzierac cale mnostwo papierow! I to byla glowna atrakcja! A nie zagladanie do otworzonych paczuszek! :)
A na deser i na koniec ja zdmuchnelam kilka swieczek na urodzinowym torcie...
Byly i coroczne kuchenalia, a jakze! Dla mnie, jak zwykle i od kilku juz lat (2010, 2011, 2012), kolejna ksiazka Nigelli Lawson. Do tego cudny kalendarz Kuchni Polskiej z przepisami na kazdy dzien roku - juz zaznaczylam kilka do wyprobowania w pierwszej kolejnosci, oraz przesliczne talerze, specjalnie do podawania makaronu - a tego ci u nas dostatek, wiec na pewno sie przydadza! A dla mocno kuchennych dzieci - kolejna ksiazka z przepisami, tym razem o pieczeniu.
No comments:
Post a Comment