Bo to jest tak: czasami, tylko czasami, nie za często, człowiek przeciętny i sponiewierany codziennymi zakupami, po prostu kapituluje... I myśli sobie 'A co tam, raz ich nie zabije! Niech wreszcie będzie pięć minut ciszy, żeby myśli zebrać i zaplanować ze dwa posiłki do przodu!'. I wtedy to właśnie, najpierw w supermarketowym koszyku, a potem w lodówce, pojawia sie 'MLEKO SMAKOWE'. I o ile 'czekoladowe' i 'biało-czekoladowe' było jeszcze zjadliwe, to już 'blueberry muffin' znacznie mniej. A przy 'truskawce' wszyscy odmówili współpracy... Dlatego muffiny. Lekko mechaniczne, przyznaję, ale o dziwo bardzo smaczne i nawet apetycznie aromatyczne. Byle nie za często...
:)
P.S. Reszta pozostała w 1 litrowej butelce zamieszkała tymczasowo w zamrażarce, na silikownowych tackach do kostek lodu, i sprawdza się dość dobrze, jako dodatek lekkiego mechanicznego posmaku do koktajli owocowych.
Składniki:
(na 12 sztuk)
suche
2 szklanki maki z proszkiem do pieczenia (self-raising), albo 2 szklanki maki + szczypta soli + 2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki drobnego cukru
1/2 szklanki groszków z białej czekolady
mokre
1 szklanka mechanicznego mleka truskawkowego (podejrzewam, że inne też się sprawdzi)
2 jajka
6 łyżek oleju
Rozgrzej piekarnik do 180stC.
Przygotuj blaszkę na muffinki z 12 papierowymi papilotkami.
W sporej misce wymieszaj suche składniki, a w dzbanku, lub osobnej misce mokre.
Wlej mokra mieszankę do suchej i szybko wymieszaj na w miarę gładkie ciasto. Rozdziel pomiędzy przygotowane papilotki i piecz około 15-20 minut - trzeba sprawdzać!
Wyjmij na kratkę i zostaw do ostudzenia.
pychota :D
ReplyDeleteto u mnie pistacjowe się "błąka" po lodówce
ReplyDelete