Wednesday, 2 May 2018

Edynburg - co jeszcze?... #4


Edynburg jest pięknym, majestatycznym i pełnym historii miastem. I w pełni zdaję sobie sprawę z faktu, że powinniśmy byli zobaczyć znacznie więcej, zwiedzić co najmniej kilka dodatkowych miejsc. Niestety przy akompaniamencie czwórki dzieci trzeba iść na kompromisy. I wiem z doświadczenia, że zwykle po około dwóch muzeach i spędzeniu około 2 godzin w każdym, jestem już wykończona odpowiadaniem na pytania i czołganiem się pod gablotami w celem wyciagnięcia spod nich ukrywajacego się Daniela...

ALE, gdybym miała jeszcze czas, albo przy ewentualnej kolejnej wizycie, chciałabym zobaczyć jeszcze:
- Writers Museum (klik);
- Scottish National Gallery (klik);
- National Museum of Scotland (klik);
- Museum of Edinburgh (klik);
- The People's story Museum (klik) - niemal dokladnie naprzeciw poprzedniego;
- Museum on the Mound (klik);
- Palace of Holyroodhouse (klik);
oraz
- Scottish Parliament (klik).

I nie pgardziłabym także kilkoma komercyjnymi atrakcjami:
- Dynamic Earth (klik);
- Camera Obscura (klik);
i
- The Scotch Whisky Experience (klik).  

Wszystkie (niemal) wymienione atrakcje turystyczne znajduja się relatywnie blisko siebie i niemal w samym centrum miasta. Jeśli ktoś ma czas i ochotę (i £36 na bilet rodzinny 2+3) może zabrać się na wycieczkę objazdowa anutokarem (klik). Bilet jest ważny na 24 godziny, czyli teoretycznie można kontynuować kolejnego dnia i upoważnia on do trasy 'hop-on, hop-off', czyli można wysiaść gdziekolwiek się chce, zobaczyć cokolwiek jest warte zobaczenia, a następnie wrócić do jakiegokolwiek autokaru tej samej firmy.

Jeśli mamy w planach zakupy: Royal Mile (klik) i Princess Street (klik) powinnym być odpowiednim miejscem.  
  


I na sam koniec mój stały punkt programu - co i gdzie jedliśmy.
Ponieważ pogoda była taka, a nie inna i raczej nie zachęcała do piknikowania, niestety byliśmy zdani na kawiarnie/jadalnie umiejscowione w środku muzeów. Maja one to do siebie, że oferuja raczej limitowane menu i niestety sa kosztowne. Na przykład w Edinburgh Castle jest to Benugo, a przy wejściu do yachtu Britannia - Debenhams. W obu przypadkach kawa, kubełek zupy, jakieś zestawy dla dzieci, ot ciastko, czy cream tea kosztowało nas niemal £30. 
Raz, będac pomiędzy wizytami w muzeach, ratowaliśmy się kanapkami, zapiekankami i kubeczkiem zupy w sieci Greggs. Nie jest to może jakaś bardzo ambitna opcja, ale czasami (nie zawsze i wszędzie) można usiaść i zjeść w cieple zamówione kanapki i odpoczać przez chwilę, lub dwie.
A ponieważ, kiedy tylko nam się udaje, jest taka opcja i możliwość, staramy się używać raczej małych, lokalnych miejsc, a nie tych będacych częścia wielkich korporacji, z przyjemnościa zjedliśmy po pieczonym ziemniaku z nadzieniem w niewielkim miejscu na Jeffrey Street, przecznicy Royal Mile i tylko kilka minut spacerkiem od Museum of Childhood. Ceny od £3.90 do £6.90 - zależnie od wielkości i wybranego nadzienia. U nas bez niespodzianek - ulubiony tuńczyk, krewetki z majonezem i  sałatka colesław + tarty ser (to akurat ja).

A obiad? Dzieci były bardzo podekscytowane i nastawione na fakt nielimitowanego jedzenia 'fish & chips'. :) I tego się trzymaliśmy. Wybór jest spory i czasami naprawdę nie wiadomo, gdzie się zwrócić, dlatego ja zaufałam opiniom z Google i postawiliśmy na The Castle Rock Fish Bar (87 Grassmarket, Edinburgh EH1 2HJ). Przy samym zakręcie prowadzacym przez stare miasto do zamku i Royal Mile. Spora ryba z frytkami to wydatek około £7.
A w chwili desperacji, kiedy potrzebowaliśmy pomysłu na obiad, ale nikomu nie uśmiechała się wycieczka po rybę, zwróciliśmy się do Food Hall M&S (Ocean Terminal, Leith, Edinburgh, EH6 6JJ), a to przy okazji Britannii. Okazało się, że gotowe posiłki, których normalnie absolutnie nie kupuję, sa naprawę zjadliwe. Przy ofertach przy zakupie kilku produktów z tej samej linii ceny okazały się całkiem niewygórowane, a upieczona w piekarniku pizza, nadziewane grzyby, oraz wybrane przez dzieci macaroni cheese i warzywna lasagne, całkiem sympatyczne... Nie polecam i sama nie używam na codzień, ale w chwili desperacji i nagłej potrzeby moga się przydać. 

Podsumowujac. Wyprawa do Edynburga była bardzo udana. Staraliśmy się nie przejmować za bardzo wredna pogoda z zacinajacym deszczem. Zgaduję, że w pełni lata, lub na samym poczatku jesieni moglibyśmy cieszyć się większa ilościa słoneczka...
:) 







No comments:

Post a Comment