Kupiłam sobie niedawno bardzo madry kuchenny aparat. Taki, co to i mięso zmieli, i ziemniaki zetrze na placki, a i przy sałatce pomoże... Zastanawiałam się wieki całe, bo zawsze mam zakodowane pytanie 'A gdzie ja tego grata będę trzymać?'. Tyle tylko, że widywałam tu i tam bardzo apetyczne wpisy z użyciem mielonego mięsa drobiowego. Klopsiki, pulpety, burgery, sosy... I co tam jeszcze. A ja niestety takiego rarytasu u lokalnego rzeźnika nie kupię... A maszyna do mielenia mięsa w zaprzyjaźnionej restauracji ma pojemność komercyjna i moje domowe ilości po prostu połknie... Nie było wyboru! Po prostu...
:)
To teraz o dzisiejszych pulpetach. Oryginalnie przeznaczone, jako nadzienie do kanapek, u nas sprawdziły się znakomicie na obiad. Zjedliśmy ze smakiem z dodatkiem ugotowanej fasolki szparagowej i papryki duszonej z cebula i cukinia. Ale myślę, że byłyby super na przykład z ryżem i sosem pomidorowym, albo z ziemniakami purée. Albo oczywiście zawinięte w wielka bułkę, polane majonezem i może w parze z sałata, ogórkiem i pomidorami... Nie miałam z czym poeksperymentowacć prawdeę powiedziawszy, bo pulpeciki pachniały tak cudnie, że dzieci niemal siedziały na podłodze wpatrujac się w okienko piekarnika... I nie muszę dodawać, że jednorazowa porcja zniknęł bardzo szybko...
Inspirowałam się przepisem ze strony Mom On Timeout.
Składniki:
(na okolice 35 sztuk)
dodatkowo