Sunday, 29 September 2019

Brownie czereśniowe (Jamie Oliver)...


To jest wpis, który czekał odrobinkę za długo na publikację. Bo w międzyczasie tegoroczny króciutki sezon czereśniowy skończył się kompletnie i nieodwracalnie.
A ja wynalazłam przepis Jamie'go, bo miałam do wykorzystania pudełeczko lokalnych czereśni, dostarczonych pod same drzwi przez ulubiony Oddbox.
:)

Przepis, bardzo minimalnie zmieniony, ze strony Jamiego Oliver'a.

Składniki:
(blaszka 20/20cm, czyli 9-12 porcji)
  • 130g masła
  • 150g ciemnej czekolady (oryginalnie 70% kakao, a moja ma 48% i uważam, że jest o wiele bardziej zjadliwa dla dzieci)
  • 1 szklanka wypestkowanych i pokrojonych na połówki czereśni
  • 200g drobnego cukru
  • 55g kakao
  • 75g maki
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 jajka

Rozgrzej piekarnik do 180stC i przygotuj blaszkę 20/20cm, wyłożona papierem do pieczenia.

Wyłóż masło i czekoladę do sporej miski i stop ostrożnie nad garnkiem goracej wody, albo w mikrofali. Wmieszaj do masy czereśnie.

W osobnej misce wymieszaj cukier, kakao, makę i proszek do pieczenia. Przesyp do masy czekoladowej i wymieszaj.

Roztrzep jajka w miseczce i wmieszaj do ciasta. Przelej do przygotowanej blaszki i piecz 15-20 minut - środek powinien być jeszcze nieco lepki.

Zostaw do ostudzenia w blaszce i krój na porcje. 


Thursday, 26 September 2019

Niech mity będą mitami... #4


Wielki Mur Chiński jest jedyną strukturą zbudowaną przez człowieka, która jest widoczna z kosmosu.

Wielki Mur jest bardzo długi i rzeczywiście ledwo widoczny z kosmosu, ale to samo tyczy się innych budowli, wliczając w to wieżowce i mosty. Nikt w NASA nie wie, skąd się wziął ten mit, ale istniał on zanim została uruchomiona pierwsza satelita. 
Zdecydowanie nie widać go z księżyca. Kilku astronautów, którzy dotarli tak wysoko i spoglądali w stronę Ziemi opowiadają, że widzieli masę białych chmur i niebieskiej wody, z łatami żółtego piasku i okazjonalnymi plamkami roślinności. Ale nie Mur. Sorry Chiny.
(źródło: magazyn ES, 22-2-19)     





Monday, 23 September 2019

Muffiny mechaniczna po... truskawka...


Bo to jest tak: czasami, tylko czasami, nie za często, człowiek przeciętny i sponiewierany codziennymi zakupami, po prostu kapituluje... I myśli sobie 'A co tam, raz ich nie zabije! Niech wreszcie będzie pięć minut ciszy, żeby myśli zebrać i zaplanować ze dwa posiłki do przodu!'. I wtedy to właśnie, najpierw w supermarketowym koszyku, a potem w lodówce, pojawia sie 'MLEKO SMAKOWE'. I o ile 'czekoladowe' i 'biało-czekoladowe' było jeszcze zjadliwe, to już 'blueberry muffin' znacznie mniej. A przy 'truskawce' wszyscy odmówili współpracy... Dlatego muffiny. Lekko mechaniczne, przyznaję, ale o dziwo bardzo smaczne i nawet apetycznie aromatyczne. Byle nie za często...
:)
P.S. Reszta pozostała w 1 litrowej butelce zamieszkała tymczasowo w zamrażarce, na silikownowych tackach do kostek lodu, i sprawdza się dość dobrze, jako dodatek lekkiego mechanicznego posmaku do koktajli owocowych. 


Składniki:
(na 12 sztuk)

suche
2 szklanki maki z proszkiem do pieczenia (self-raising), albo 2 szklanki maki + szczypta soli + 2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki drobnego cukru
1/2 szklanki groszków z białej czekolady

mokre
1 szklanka mechanicznego mleka truskawkowego (podejrzewam, że inne też się sprawdzi)
2 jajka
6 łyżek oleju


Rozgrzej piekarnik do 180stC.

Przygotuj blaszkę na muffinki z 12 papierowymi papilotkami.

W sporej misce wymieszaj suche składniki, a w dzbanku, lub osobnej misce mokre. 

Wlej mokra mieszankę do suchej i szybko wymieszaj na w miarę gładkie ciasto. Rozdziel pomiędzy przygotowane papilotki i piecz około 15-20 minut - trzeba sprawdzać!

Wyjmij na kratkę i zostaw do ostudzenia.


Tuesday, 17 September 2019

Urodziny bloga - 10 lat!

zdjęcie    

Dokładnie 10 lat temu zamieściłam na moim nowiuteńkim blogu pierwszy wpis. Khodor miał niecałe 3 lata, Samira - niespełna rok. A ja potrzebowałam nowego projektu, czegoś tylko dla mnie, czyli odskoczni od tandemowego zmieniania pieluch.
Potem dołaczyła do nas reszta towarzystwa - Sofijka w 2013 roku i Daniel w 2016.
W przeciagu ostatnich lat miałam okazję eksperymentować, często gotujac w grupach entuzjastów, a czasami solo. Miałam okazję wymyślać proste dania dla dzieci i odpowiednio wytrzymałe wypieki na szkolne wyprzedaże.  

Bardzo dziękuję wszystkim, którzy tutaj do Nas zagladaja. 
Dziękuję za komentarze i informacje o udanych wypiekach. 
Mam nadzieję, że spędzimy razem wiele kolejnych lat!

Kasia, Khodor, Samira, Sofia i Daniel


Saturday, 14 September 2019

Zero waste broth, czyli bulion z badziewia...


Na pomysł 'zero waste stock' natknęłam się najpierw na blogu Pommes pommes, a nieco później na Zero waste chef. Pomysł jest prosty: normalnie nieużywane resztki warzyw można jeszcze wykorzystać. I zrobić porcję bardzo przydatnego bulionu. A jeśli ktokolwiek ma dostęp do kompostownika cały 'waste', czyli wszelakie odpady może nawet zredukować do tytułowego 'zera'.

Na spory garnek (około 2,5 litra końcowego produktu) potrzeba około 1kg resztek warzyw - obierek z ziemniaków, końcówek i skórek marchewek i pietruszek, zielonych części pora, gałazek natek, brokuła i kalafiora, głabów kapusty i fenikuła, i czego tam jeszcze. To możesz spokojnie dorzucać stopniowo do przygotowanej w zamrażarce torby. Przed użyciem nie musisz rozmrażać.
 Resztki przesyp do dużego garnka i zalej około 3 litrami zimnej wody. Dorzuć 2-3 listki laurowe i 2-3 kuleczki ziela angielskiego. Lub do smaku. Zagotuj, przykryj i gotuj na wolnym ogniu przez 1,5-2 godziny. Ostudź, przecedź i przelej do zamrażalnikowych pojemników. Albo zużyj od razu.


Plusy: mamy satysfakcję, że w świecie produkujacym coraz więcej i wiecej niepotrzebnych śmieci udało nam się zrobić coś z niczego; bulion jest naprawdę smaczny, podobnie, jak zrobiona z jego udziałem zupa, i pachnie pięknie przy gotowaniu. 

Minusy: resztki zajmuja sporo cennego miejsca w zamrażarce, a przy gotowaniu trzeba oduczyć się tego wpojonego i automatycznego gestu wyrzucania resztek do pobliskiego kosza na śmieci.  



Thursday, 12 September 2019

Littlehampton...



Littlehampton to mała miejscowość w West Sussex, do której wybraliśmy się na krótki, trzydniowy, wypad. Celem był święty spokój zapewniony przez obecność plaży i morza. :)
Byliśmy bardzo zadowoleni: podróż trwa tylko 1 godz i 40 min, z centrum Londynu, ze stacji Victoria. To nieco więcej, niż do najbliższego Brighton, ale mniejsza popularność oznacza mniejszy tłok. Plaża (część) - niestety kamienista - jest chroniona i ratownicy sa bardzo widoczni od rana do późnego popołudnia/wczesnego wieczora.
Na bazę wybraliśmy tani hostel YHA - w miarę wygodny w kwestii krótkotrwałych pobytów, z kuchnia i jadalnia do dyspozycji mieszkańców, ze sporym sklepem Lidl zaraz za rogiem, i kilka minut drogi ze stacji kolejowej. W okolicy można znaleźć wiele opcji jedzenia - w tym nasze ulubione ryby z frytkami, oraz spory przyplażowy pub sieci Harvester z rozległym menu, w tym 'dla małych' i 'dla większych' dzieci. A jeśli mamy energie, czas i entuzjazm można całkiem sympatycznie spędzić godzinę, czy dwie w niewielkim Muzeum Littlehampton- uwaga dla podróżujacych z dziećmi: nie ma ubikacji dla zwiedzajacych!












Sunday, 8 September 2019

Czekoladowy krem jaglany...

Muszę powiedzieć, że bardzo przyjemny kremik wyszedł. Zjadliwy niesamowicie i doskonały w zastępstwie, na przykład, za bardzo słodkiej oraz niestety nieetycznej Nutelli. W sam raz do naleśników, czy do posmarowania porannego tosta. A dodatkowo, tak sobie myślę, gdyby wlać nieco więcej mleka, można by było osiagnać całkiem sympatyczny budyń. I zajadać z kleksem bitej śmietany, dla zrównoważenia tej całej zdrowości...
:)   
Biorac pod uwagę, że zaczynamy eksperyment od żałośnie wygladajacej połowy szklanki kaszy jaglanej, efekt końcowy i całkiem spora ilość gotowego kremu jest zaskoczeniem. Przyjemnym, ale jednak. A być nie powinna tak naprawdę, zwłaszcza dla bardzo doświadczonego kaszojada, tudzież kaszożercy. Bo na tym właśnie kszowy cud polega.  
Oryginalnie czekolada była roztopiona przed dodaniem, a ja wykorzystałam już osiagnięte ciepło i zaoszczędziłam na zmywaniu.



Przepis z bloga Kuchenne wzloty i upadki.

Składniki:
(na całkiem sporo, jakieś 3 słoiczki)

pół szklanki kaszy jaglanej
100-130 ml mleka (tyle, aby uzyskać pasującą Wam konsystencję)
60 g gorzkiej czekolady 
czubata łyżka masła orzechowego
mocno dojrzały banan
czubata łyżka kakao
łyżka soku z cytryny
2 łyżki miodu
ćwierć łyżeczki soli

  • Kaszę jaglaną wypłucz i przelej na sitku gorącą wodą, aby pozbyć się goryczki. Wypłukaną wrzuć do garnka z lekko osolonym wrzątkiem (ok. 2 szklanek). Gotuj około 15-20 minut pod przykryciem, aż do wchłonięcia całej wody, mieszaj od czasu do czasu. [Należy cały czas kontrolować ilość wody, uważając, by kasza się nie przypaliła i w razie potrzeby dolać odrobinę.] Zdejmij z ognia. Wsyp czekoladę i zostaw do przestudzenia. Wymieszaj. 
  • Kaszę przełóż do sporej miski (blender ręczny) lub do blendera i zmiksuj z mlekiem. [Ja przygotowałam miarkę 30ml i po trzech dodatkach, czyli 90ml, masa była moim zdaniem idealna.] 
  • Dodaj kakao, pokrojonego banana, masło orzechowe i sok z cytryny. Zmiksuj wszystko na gładki krem. Dosłódź do smaku miodem - 2-3 łyżki. Wymieszaj. Przechowuj w lodówce do 7 dni.




Thursday, 5 September 2019

Urodziny: Daniel ma trzy lata!


Panie i Panowie, Ladies and Gentleman, meine Damen und Herren.
2 września Daniel skończył 3 lata! (klik)

Urodziny były bezstresowe: posiłek dostarczył tata, a ciasto supermarket Sainsbury's. Matka miała dosyć wszystkiego po 6 tygodniach wakacji...
:)
P.S. Najdłuższe 3 lata mojego życia... Spędzone na wyrywaniu mu z rąk niestosownych zabawek (mop, noże), zamykaniu lodówki i zamrażarki, oraz wyławianiu różnych przedmiotów z wanny lub ubikacji... 
To teraz będzie już z górki??? 









Monday, 2 September 2019

Gulasz drobiowy z suszonymi śliwkami...


Przepis z bloga Raspberries and cream.

Składniki:
(na 3-4 porcje)

2 łyżeczki oleju
1 cebula, posiekana
1 ząbek czosnku, drobno posiekany
1 łyżeczka kurkumy
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonej kolendry
1/2 łyżeczki imbiru
3 piersi z kurczaka, pokrojone w paski
300 ml rosołku z kostki
2 łyżki koncentratu pomidorowego
200 g śliwek kalifornijskich
sól i pieprz do smaku
garść liści kolendry do podania, opcjonalnie

Na głębokiej patelni rozgrzej olej. Dodaj cebulę i smaż, aż nabierze złotawego koloru. Dodaj czosnek, smaż 1 minutę. Wsyp przyprawy i smaż, mieszając, 1 minutę. 
Wrzuć kurczaka i smaż przez 4-5 minut, aż lekko zbrązowieje.
Wlej rosołek i koncentrat. Przypraw do smaku solą i pieprzem. 
Gotuj przez 15-20 minut, dodając śliwki  5 minut przed końcem.
Najlepiej podawaj z kaszą kuskus albo ryżem.