Moje daktyle były na tyle miękkie, że prawdopodobnie dałyby się spokojnie zmiksować nawet bez namaczania, ale, aby być po spokojnej stronie sumienia, zalałam je woda i zostawiłam na kilka godzin.
Powstały krem jest bez watpienia zdrowszy, niż jakikolwiek masowo produkowany odpowiednik dostępny w sklepie. Ale ma też charakterystyczny posmak - i karobu, i daktyli, który nie każdemu się spodoba. U mnie, jak zwykle, wyłoniły się dwie drużyny: zdecydowanych zwolenników i zagorzałych przeciwników, czyli bez niespodzianek.
Składniki:
(na niewielki słoiczek)
150g daktyli
2 łyżki karobu
1/3 szklanki mleka sojowego, kokosowego lub wody z moczenia daktyli (opcjonalnie)
- Daktyle zalej ciepłą wodą i zostaw na noc (ja - w lodówce), lub na co najmniej 3 godziny.
- Odcedź (zachowaj płyn!) i zmiksuj blenderem ręcznym na gładką mase. Jeśli masa wydaje się za gęsta wlewaj po odrobinie mleko lub płyn z namaczania.
- Wsyp i wmieszaj karob. Przełóż do czystego słoiczka i przechowuj w lodówce.