Kolejny przystanek na naszej osobistej mapie Edynburga: St. Giles' Cathedral (Wiki).
Piękna katedra, która jest znanym miejscem religijnym od około 900 lat. Znajduje się na Royal Mile, czyli drodze łaczacej Edinburgh Castle z Holyrood Palace. Obecny wyglad katedra uzyskała w XIV wieku, a ostatnio była odnawiana i odrestaurowana w XIX wieku. Jest na liście zabytków w kategorii 'A' (budynki o znaczeniu narodowym, lub międzynarodowym, historycznym, lub architektonicznym, albo piękne, niemal niezmienione, przykłady danego okresu, stylu, lub typu budownictwa).
Z boku - Thistle Chapel, kaplica Order of the Thistle. Zaplanowana w 1909 roku i wybudowana w 1911. Order (zakon), założony przez króla James'a VII w 1687 roku składa się ze szkockiego monarchy i 16 rycerzy. Rycerze sa mianowani na stanowisko tylko przez monarchę i sa to zwykle Szkoci majacy znaczacy wkład w sprawy narodowe i międzynarodowe. Wyrzeźbione herby wieńcza poszczególne siedzenia.
Wstęp jest nieodpłatny, ale organizacja dobroczynna, która zajmuje się katedra prosi o datki i o opłacenie 'licencji na robienie zdjęć' - naklejka, która kosztuje £2 i upoważnia do pstrykania bez ograniczeń. Całość znajduje się na jednym poziomie, nie ma schodów i można spokojnie poruszać się z wózkiem dziecinnym/inwalidzkim.
Przy wejściu można sprawdzić o której godzinie wolontariusz/przewodnik będzie oprowadzał po kaplicy. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, a i pytać do woli. W naszej grupie była Amerykanka, która zapytała dosłownie: "Ja mam niemadre amerykańskie pytanie: co to właściwie jest Order of the Thistle?", na co bardzo uprzejmy przewodnik odpowiedział: "Nie ma niemadrych pytań. A Order składa się z osób powołanych przez królowa i zasłużonych dla kraju i świata, dlatego wasz Donald Trump nie ma co czekać na wiadomość..." :)
A na koniec jedno z moich ulubionych miejsc:
42 High Street,
Royal Mile,
Edinburgh EH1 1TG
W szklanych gablotach można znaleźć zabawki i obiekty z dzieciństwa datowane od połowy XIX wieku, do teraz. Najstarsza zabawka to lalka z okolic 1740 roku, a towarzyszy jej miś, który przyjechał z transportem żydowskich dzieci ewakuowanych z Wiednia w 1939 roku, pluszowy Peter Rabbit z poczatku XX wieku, oraz dom dla lalek, którego poczatki sięgaja 1894 roku, a który rozrastał się i nabierał, z czasem i dzięki właścicielce, coraz bardziej nowoczesnego kształtu (bieżaca woda, światła elektryczne).
Wiktorianie byli zafascynowani miniaturami odzwierciedlajacymi codzienne życie w szczegółach, stad pokaźna kolekcja idealnie odwzorowanych, maciupeńkich obiektów służacych do umeblowania domków dla lalek.
A niektóre lalki? Przerażajace! Zwłaszcza te częściowo woskowe... Brrr... Nie chciałabym obudzić się do czegoś takiego w kompletnie ciemnym pokoju! Nic dziwnego, że bracia Grimm i Andersen pisali to, co pisali - trauma z dzieciństwa, jak nic!
:)
Wstęp jest bezpłatny, ale muzeum prosi o datki. Rozmieszczone na kilku poziomach i w dwóch sasiadujacych budynkach, połaczonych bardzo sprytnymi korytarzami - nie trzeba wychodzić na zewnatrz. Oczywiście wszędzie można dostać się z wózkiem - winda łaczy wszystkie poziomy, a jeśli nie jesteśmy za bardzo drobiazgowi można po prostu znieść wózek z tych kilku schodków tu i tam. Zdjęcia dozwolone wszędzie, oprócz ostatniego poziomu - wystawa zawiera ubrania dziecinne z XIX wieku; jest tam ciemnawo dla konserwacji kolorów i błyski aparatów fotograficznych nie służa im najlepiej. Tak nawiasem mówiac moje zdjęcia sa nieco przypadkowe i nieprzemyślane, a to dlatego, że aparat chwycił Khodor, a następnie zniknał w tłumie i nie mogłam się do niego dobić...