Tuesday, 29 May 2018

Woda = problem...

Naukowcy ze Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Wody (Stockholm International Water Institute) ostrzegli, że jeśli nie zmniejszymy spożycia mięsa, do 2050 roku ilość wody będzie niewystarczajaca dla rolnictwa i wyżywienia 9-miliardowej populacji  świata. Akcje w rodzaju Meat Free Week dowodza, że użycie roli pod uprawy roślin jadalnych jest o wiele bardziej produktywne, niż hodowla inwentarza.


PRODUKCJA 1kg WIEPRZOWINY = 4800 litrów wody


 

PRODUKCJA 1kg PSZENICY = 1300 litrów wody

[Źródło: raport Stockholm International Water Institute 'Feeding a Thirsty World: Challenges and Opportunities for a Water and Food Secure World']


Świat - jak wygladaja dane:
Zaopatrzenie w mięso na osobę, na kilogram, na rok


1961
2001
2006
2011
Australia
104kg
107.5kg
109.3kg
121.2kg
US
88.7kg
120.9kg
126kg
117.6kg
Spain
21.8kg
114.9kg
106kg
93.1kg
France
77kg
101.6kg
83.4kg
88.7kg
Germany
63.8kg
81.3kg
82.4kg
87.9kg
UK
69.3kg
78.5kg
85.7kg
82.5kg
Sweden
50.6kg
70.2kg
77.2kg
81.9kg
World average
23.1kg
37.2kg
39.6kg
42.2kg

Źródło: UN Food and Agriculture Organization.

Przetłumaczone z magazynu Good Food na czerwiec 2015 roku.



Saturday, 26 May 2018

Chlebek bananowy. Najprostszy...


"A fantastic quick bread, which makes use of over-ripe bananas. Its incredibly moist, fruity and utterly delicious. Enjoy for afternoon tea, elevenses or pop into packed lunches."

Rzeczywiście jest to chyba najprostszy przepis na chlebek bananowy, jaki znam. Przygotować, rozgnieść, wymieszać i upiec - tak, jak lubię! Nie potrzeba miksera, ani całej kolekcji misek i łyżek. 
Zaniosłam kilka kawałków na posiedzenie ze znajomą (obie mamy dziecki w grupach teatralnych i co piatek czekamy przez godzinę na zakończenie zajęć). Jeen wcięła trzy kawałki, przeprosiła, że zostawiła niewiele dla Samiry :) i wyznała, że chciałaby, by jej chlebki bananowe tak wychodziły. Czyli sukces zupełny piekarniczego eksperymentu...  

Przepis - Easy banana bread.

Składniki:
(na 1 bochenek)

200g maki
200g drobnego cukru
50g masła
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 jajko
3 bardzo dojrzałe banany


  1. Rozgrzej piekarnik do 180stC. Przygotuj blaszkę/foremkę w okolicy 13/23cm - wyłóż papierem do pieczenia.
  2. Widelcem, w sporej misce, rozgnieć dokładnie banany. Dodaj makę, cukier, masło, wanilię, proszek do pieczenia, sodę i jajko. Dobrze zmiksuj i przelej do blaszki.
  3. Piecz przez około 50-60 minut, lub do czasu, aż patyczek wetknięty w środek będzie wychodził czysty. Zostaw do ostudzenia na kratce. Nadmiar można spokojnie zamrozić - pokrojony na porcje zawinać w papier do pieczenia i mrozić, przez użyciem zostawić na około godzinę w temperaturze pokojowej.



Tuesday, 22 May 2018

Kotlety mielone z kurczaka, z marchewką i cukinią...


Składniki:
(na 10 sztuk)

500g mielonego mięsa z kurczaka
1 jajko
5 łyżek bułki tartej
sól i pieprz
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 średnia marchewka, starta na tarce o dużych oczkach
1 niewielka cukinia
bułka tarta do obtaczania
olej do smażenia
  1. Zetrzyj cukinię na tarce o dużych oczkach. Wsyp do miski, posól (2 spore szczypty powinny wystarczyć), odstaw na minimum 30 minut, a następnie bardzo, ale to bardzo dokładnie odciśnij z nadmiarowego płynu. 
  2. W drugiej misce wymieszaj mięso, jajko, bułkę tarta, paprykę, marchewkę i cukinię. Dopraw do smaku i odstaw na 30 minut do lodówki.
  3. Wilgotnymi rękami formuj niewielkie kotlety/burgery, otaczaj w bułce tartej i smaż na rozgrzanym oleju z obu stron na złotawy kolor. Podawaj w bułce i w towarzystwie frytek, albo z ziemniaczkami purée i warzywami.




Saturday, 19 May 2018

Royal wedding 19.05.2018...


Pamiętam, że pisałam już na blogu o poprzednich królewskich zaślubinach. Jeszcze w 2011 roku - klik. Teraz poprzednia para, celebrujaca narodziny trójki dzieci w przeciagu niespełna 5 lat, ma zapewne zupełnie inne zajęcia, niż udział w przyjęciach... :)   
Mam bardzo, ale to bardzo silne wrażenie, że Brytyjczycy królewskiego ślubu z prawdziwego zdarzenie nie będa świętować przez kolejnych wiele lat. Po prostu: nikogo w kolejce już nie ma i trzeba będzie poczekać na podrastajace prawnuki
 raczej, niż wnuki królowej. Zostały co prawda księżniczki Beatrice i Eugenie, ale  coś mi się zdaje, że i na nie poczekamy...

Tymczasem producenci wszelakich marek spostrzegli nadarzajaca się okazję i nie przegapili pretekstu do dodatkowego zarobku. Supermarket Iceland wypuścił na rynek ciasto cytryna + czarny bez, wzorowany na smaku ciasta z królewskiego ślubu (£8). Mr Kipling, czołowy producent ciast, dorzucił znaczace hasła na opakowaniach najpopularniejszych ciastek i tak powstały: 'Bridal Fancies', 'Princely Pies', oraz 'Wedding Whirls' (limitowana seria dla supermarketu Asda; okolice £1 każde). A producent deserów postawił na limitowana serię serniczków, inspirowanych, tu bez niespodzianek, cytrynowo-czarnobzowym smakiem tortu celebrujacej pary. 
Oczywiście producenci oferujacy wyroby z nieco wyższej półki także podażyli za przykładem. Ekskluzywny dom handlowy Fortnum&Mason postawił na mieszankę herbaciana; producent czekoladowych upominków na czekoladki-serca z wizerunkiem młodej pary (klik), a M&S na super-angielskie ciasteczka shortbread w pamiatkowej puszce (cena w okolice £20). I nie zapominajmy o Royal Mail, czyli wyspiarskiej poczcie - od kilku tygodni można było zamówić u nich serię inspirowanych wydarzeniem znaczków.











Zdjęcia: klik, klik, klikklik.

A co na gruncie codziennym? Szkoła Sofijki nie omieszkała skorzystać z zamieszania i ogłosiła poszkolna sprzedaż ciastek wszelakich. Domowych i sklepowych, podarowanych przez rodziców. A że akurat posucha cukiernicza niejaka panowała, więc byłam stęskniona za hurtowym pieczeniem, nie zastanawiałam się długo. Dwie tace biszkoptowych podstaw do cupcakes powędrowały do zamrażarki nieco wcześniej, a zabawne, plastikowe pierścioneczki przywędrowały z Chin. Do tego jeszcze wafelkowe obrazki z emoji, dwie torby cukru pudru, opakowanie maślanej margaryny do pieczenia, kolorowe posypki i wanilia... Miejsca na tacy nie zagrzały i zniknęły szybciej, niż namyślajaca się Sofijka mogła podjać decyzję, co też podoba się jej najbardziej.
:)    



  

Wednesday, 16 May 2018

"Moja Dolce Vita" Marta Grycan...


"Wyciskam życie jak cytrynę. Odkryjmy jej słodki smak razem z moja kolejna ksiażka 'Moja Dolce Vita'. Pragnę podzielić się z Wami moim sekretem, jak być szczęśliwym i młodym, nie odmawiajac sobie niczego. Wystarczy tylko wiara w siebie, uśmiech za każdym razem, kiedy spogladamy w lustro, i dosłownie kilka sekretów, które zdradzę...
  Opowiem Wam o sposobach mojej cudownej Babci, jak wydobyć z natury to, co dla nas jest najlepsze, i jak odnaleźć radość płynaca z każdego dnia. Skad czerpać apetyt na życie, energię na każdy dzień i codziennie dobrze wygladać. Cytryna, świeże zioła, chili i woda sa stałym elementem w mojej kuchni. Pokażę Wam, że przyjemność ma kolor mięty i słońca... a moja figura jest dowodem na to, że można wygladać jak STUPROCENTOWA kobieta bez żadnych ograniczeń i katorżniczych diet. Wystarczy wsłuchać się w siebie i wyczuć harmonię, a Twoje ciało powinno być Twoim przyjacielem."

Hm...

Kupiłam tę ksiażkę ot tak sobie, bez planu, bez zamiaru i za niewysoka cenę w polskiej księgarni internetowej. Dlatego nie byłam w stanie skorzystać z własnej, często powtarzanej rady - przejrzyj dokładnie, zanim wydasz pieniadze! I powiem szczerze: moim osobistym, skromnym i generalnie subiektywnym zdaniem - szału nie ma... 
  Sporo autopromocyjnych zdjęć autorki - próbka poniżej, oraz 50-stronicowy pobieżny słowniczek: 'Cudowne działanie naturalnych produktów używanych w kuchni' (tymianek, olej arganowy, sól himalajska, granat, itd.). 

A przepisy? 
Po pierwsze nie ma podanych ilości porcji - nie lubię! Czasami po prostu trudno wyczuć ileż 'Wiśni z jogurtem' można otrzymać z '1 dużego opakowania jogurtu greckiego (?), 500g wiśni mrożonych, 150g cukru i 70g żelatyny'. 
Po drugie - sporo drogawych, mało popularnych i czasochłonnych opcji, jak 'Ośmiornice w sosie pomidorowym', 'Terrina z łososia', 'Sola w szyjkach raków', czy 'Sandacz faszerowany w porach'. Tu jest problem z zakupem składników i znalezieniem czasu na wykonanie. Ja rozumiem, że to nie sa raczej codzienne propozycje, dla dzieci i po szkole, a raczej wykwintne dania dla znajomych, czy przy świętowaniu domowej okazji. Ja niestety nie posiadam jakichkolwiek opcji czasowych dla gotowania takowych...
Po trzecie - tak naprawdę nie ma za wiele odkrywczych, nowatorskich przepisów. Ot 'Naleśniki z owocami', 'Leczo', 'Rosół'. Można zajrzeć po inspirację, czy dowiedzieć się, jakiego dodatkowego składnika ewentualnie użyć, a jaki pominać. 

Czy nie ma naprawdę żadnego przepisu, którym można by było się zainspirować przy  codziennym kucharzeniu? Ja znalazłam dla siebie kilka: 'Nuggetsy w płatkach owsianych' na pewno znajda chętnych, to samo 'Placki z cukinii', czy 'Feta zapiekana z pomidorami i oregano'...
Czyli de gustibus. I narawdę warto przejrzeć dokładnie przed zakupem.
:)

Wydawnictwo G+J Gruner + Jahr Polska Sp. z o.o.; 2012 rok.         











    

Sunday, 13 May 2018

Cookies czekoladowe...


Miały być 'chewy', czyli miękkie i żujace. Moje wyszły raczej mocno chrupkie... I nie jest to w żadnym wypadku wina przepisu, ale raczej generalnej ilości rzeczy do codziennego ogarnięcie: ciacha były w piekarniku, alarm zadziałał, jak powinien, a ja zagadałam się z Małżem-Szanownym i zostawiłam je przypadkowo na kilka kolejnych minut. Prawdę powiedziawszy nic szczególnie złego się nie stało - dzieckom smakowały niesamowicie i cała partia zniknęła w przeciagu popołudnia... 

Chewy chocolate chip cookies ze strony Netmums.

Składniki:

(na 15 sztuk)

100g miękkiego masła
100g miałkiego, brazowego cukru
1 łyżka golden syrup
150g maki z proszkiem do pieczenia (self-raising)
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (opcjonalnie)
50g kropelek z czekolady - u mnie mleczna, ale ciemna też zadziała

  1. Rozgrzej piekarnik do 170stC. Przygotuj blaszkę wyłożona papierem do pieczenia.
  2. Ubij mikserem masło, cukier i golden syrup - powinna powstać kremowa, jasna masa.
  3. Wmieszaj makę, wanilię i czekoladę. Ewentualnie zostaw w lodówce na godzinę - jeśli ciasto wydaje się za miękkie.
  4. Rozdziel ciasto na 15 części i zroluj je w rękach tak, by powstały kulki (mnie wyszło dokładnie 12 formowanych moja ulubiona łyżka). Gotowe układaj, bez spłaszczania i zachowujac odstępy, na przygotowanej blaszce.
  5. Piecz przez około 10 minut, lub do jasno-złotego koloru.
  6. Zostaw na kilka minut do przestudzenia, a następnie wyjmij na kratkę i ostudź całkowicie.

ALBO:
  • zrób kulki z surowego ciasta, zamroź i przełóż do pojemnika, lub torebki foliowej; kiedy masz ochotę na świeżo upieczone ciasteczka wrzuć je do nagrzanego piekarnika, postępujac jak powyżej, ale dodajac 1 minutę do czasu pieczenia;
  • zastap 2 łyżki maki kakao - powstana ciasteczka podwójnie czekoladowe;
  • wersja wegańska - użyj bezmlecznej margaryny i czekolady;
  • dla urozmaicenia dodaj posiekanej ciemnej czekolady, albo cukiereczków w rodzaju Lentilek.




Thursday, 10 May 2018

Jedzenie na obrazach #9...

'Still life with peach, grapes and a gold filled silver shaker' (Francja XII wiek)
[Martwa natura z brzoskwinia, winogronami i srebrna solniczka]

Paul Liegeois (lata aktywne 1640-1660) 



Monday, 7 May 2018

Zapiekanka ryżowa z sosem serowym i brokułami...

Ponieważ nie lubię wyrzucania jedzenia i zawsze poszukuję w mierę sprawnych i smacznych przepisów na kreatywne pozbycie się ewentualnych resztek, sympatyczna zapiekanka z bloga Spend with pennies zainteresowała mnie od razu. Prosty sos beszamelowo-serowy, ogólnie dostępne brokuły i resztkowy ryż. Obiad gotowy w mgnieniu oka. :) Wystarczy tylko pamiętać, żeby ugotować więcej ryżu poprzedniego dnia, lub wcześnie rano. Wtedy całość można złożyć wcześniej i tylko zapiec po południu.
Mnie bardzo smakowała i zdecydowanie powtórzyłabym eksperyment. Zdania dzieci były podzielone. Dlatego dam im może odrobineę czasu, zanim sięgnę po to danie kolejny raz...  


Składniki:

(spokojnie na 3-4 porcje)
szklanka = cup = 250ml

4 szklanki małych różyczek brokuła

3 szklanki ugotowanego na sypko ryżu

3 łyżki masła

1 niewielka cebula, posiekana drobno
3 łyżki maki
2 szklanki mleka
sól i pieprz
2-3 łyżki serka kremowego
2 szklanki startego żółtego sera (cheddar)

  1. Rozgrzej piekarnik do 180stC. Przygotuj naczynie do zapiekania, wysmarowane masłem, lub olejem.
  2. Rozgrzej masło w sporym garnku i usmaż cebulę, aż będzie miękka i przeźroczysta. Wmieszaj makę i pieprz smaż kolejne 2 minuty.
  3. Stopniowo wlewaj mleko, cały czas ubijajac. Gotuj, aż sos będzie gęsty. Zdejmij z ognia i wmieszaj serek kremowy i 1 1/2 szklanki sera żółtego. Ewentualnie dosól do smaku - tu ostrożnie, ser jest już mocno słony.
  4. W międzyczasie wrzuć brokuła na około 2 minuty do gotujacej się wody. Bardzo dokładnie odcedź.
  5. Wymieszaj ryż i brokuły z sosem serowym. Przełóż masę do naczynia i posyp pozostałym serem. Zapiekaj około 30 minut - ser powinien być apetycznie zezłocony, a całość bardzo goraca.  



Wednesday, 2 May 2018

Edynburg - co jeszcze?... #4


Edynburg jest pięknym, majestatycznym i pełnym historii miastem. I w pełni zdaję sobie sprawę z faktu, że powinniśmy byli zobaczyć znacznie więcej, zwiedzić co najmniej kilka dodatkowych miejsc. Niestety przy akompaniamencie czwórki dzieci trzeba iść na kompromisy. I wiem z doświadczenia, że zwykle po około dwóch muzeach i spędzeniu około 2 godzin w każdym, jestem już wykończona odpowiadaniem na pytania i czołganiem się pod gablotami w celem wyciagnięcia spod nich ukrywajacego się Daniela...

ALE, gdybym miała jeszcze czas, albo przy ewentualnej kolejnej wizycie, chciałabym zobaczyć jeszcze:
- Writers Museum (klik);
- Scottish National Gallery (klik);
- National Museum of Scotland (klik);
- Museum of Edinburgh (klik);
- The People's story Museum (klik) - niemal dokladnie naprzeciw poprzedniego;
- Museum on the Mound (klik);
- Palace of Holyroodhouse (klik);
oraz
- Scottish Parliament (klik).

I nie pgardziłabym także kilkoma komercyjnymi atrakcjami:
- Dynamic Earth (klik);
- Camera Obscura (klik);
i
- The Scotch Whisky Experience (klik).  

Wszystkie (niemal) wymienione atrakcje turystyczne znajduja się relatywnie blisko siebie i niemal w samym centrum miasta. Jeśli ktoś ma czas i ochotę (i £36 na bilet rodzinny 2+3) może zabrać się na wycieczkę objazdowa anutokarem (klik). Bilet jest ważny na 24 godziny, czyli teoretycznie można kontynuować kolejnego dnia i upoważnia on do trasy 'hop-on, hop-off', czyli można wysiaść gdziekolwiek się chce, zobaczyć cokolwiek jest warte zobaczenia, a następnie wrócić do jakiegokolwiek autokaru tej samej firmy.

Jeśli mamy w planach zakupy: Royal Mile (klik) i Princess Street (klik) powinnym być odpowiednim miejscem.  
  


I na sam koniec mój stały punkt programu - co i gdzie jedliśmy.
Ponieważ pogoda była taka, a nie inna i raczej nie zachęcała do piknikowania, niestety byliśmy zdani na kawiarnie/jadalnie umiejscowione w środku muzeów. Maja one to do siebie, że oferuja raczej limitowane menu i niestety sa kosztowne. Na przykład w Edinburgh Castle jest to Benugo, a przy wejściu do yachtu Britannia - Debenhams. W obu przypadkach kawa, kubełek zupy, jakieś zestawy dla dzieci, ot ciastko, czy cream tea kosztowało nas niemal £30. 
Raz, będac pomiędzy wizytami w muzeach, ratowaliśmy się kanapkami, zapiekankami i kubeczkiem zupy w sieci Greggs. Nie jest to może jakaś bardzo ambitna opcja, ale czasami (nie zawsze i wszędzie) można usiaść i zjeść w cieple zamówione kanapki i odpoczać przez chwilę, lub dwie.
A ponieważ, kiedy tylko nam się udaje, jest taka opcja i możliwość, staramy się używać raczej małych, lokalnych miejsc, a nie tych będacych częścia wielkich korporacji, z przyjemnościa zjedliśmy po pieczonym ziemniaku z nadzieniem w niewielkim miejscu na Jeffrey Street, przecznicy Royal Mile i tylko kilka minut spacerkiem od Museum of Childhood. Ceny od £3.90 do £6.90 - zależnie od wielkości i wybranego nadzienia. U nas bez niespodzianek - ulubiony tuńczyk, krewetki z majonezem i  sałatka colesław + tarty ser (to akurat ja).

A obiad? Dzieci były bardzo podekscytowane i nastawione na fakt nielimitowanego jedzenia 'fish & chips'. :) I tego się trzymaliśmy. Wybór jest spory i czasami naprawdę nie wiadomo, gdzie się zwrócić, dlatego ja zaufałam opiniom z Google i postawiliśmy na The Castle Rock Fish Bar (87 Grassmarket, Edinburgh EH1 2HJ). Przy samym zakręcie prowadzacym przez stare miasto do zamku i Royal Mile. Spora ryba z frytkami to wydatek około £7.
A w chwili desperacji, kiedy potrzebowaliśmy pomysłu na obiad, ale nikomu nie uśmiechała się wycieczka po rybę, zwróciliśmy się do Food Hall M&S (Ocean Terminal, Leith, Edinburgh, EH6 6JJ), a to przy okazji Britannii. Okazało się, że gotowe posiłki, których normalnie absolutnie nie kupuję, sa naprawę zjadliwe. Przy ofertach przy zakupie kilku produktów z tej samej linii ceny okazały się całkiem niewygórowane, a upieczona w piekarniku pizza, nadziewane grzyby, oraz wybrane przez dzieci macaroni cheese i warzywna lasagne, całkiem sympatyczne... Nie polecam i sama nie używam na codzień, ale w chwili desperacji i nagłej potrzeby moga się przydać. 

Podsumowujac. Wyprawa do Edynburga była bardzo udana. Staraliśmy się nie przejmować za bardzo wredna pogoda z zacinajacym deszczem. Zgaduję, że w pełni lata, lub na samym poczatku jesieni moglibyśmy cieszyć się większa ilościa słoneczka...
:) 







Tuesday, 1 May 2018

Edynburg - zwiedzanie z dziećmi... #3

Kolejny przystanek na naszej osobistej mapie Edynburga: St. Giles' Cathedral (Wiki). 
Piękna katedra, która jest znanym miejscem religijnym od około 900 lat. Znajduje się na Royal Mile, czyli drodze łaczacej Edinburgh Castle z Holyrood Palace. Obecny wyglad katedra uzyskała w XIV wieku, a ostatnio była odnawiana i odrestaurowana w XIX wieku. Jest na liście zabytków w kategorii 'A' (budynki o znaczeniu narodowym, lub międzynarodowym, historycznym, lub architektonicznym, albo piękne, niemal niezmienione, przykłady danego okresu, stylu, lub typu budownictwa).
Z boku - Thistle Chapel, kaplica Order of the Thistle. Zaplanowana w 1909 roku i wybudowana w 1911. Order (zakon), założony przez króla James'a VII w 1687 roku składa się ze szkockiego monarchy i 16 rycerzy. Rycerze sa mianowani na stanowisko tylko przez monarchę i sa to zwykle Szkoci majacy znaczacy wkład w sprawy narodowe i międzynarodowe. Wyrzeźbione herby wieńcza poszczególne siedzenia.  

Wstęp jest nieodpłatny, ale organizacja dobroczynna, która zajmuje się katedra prosi o datki i o opłacenie 'licencji na robienie zdjęć' - naklejka, która kosztuje £2 i upoważnia do pstrykania bez ograniczeń. Całość znajduje się na jednym poziomie, nie ma schodów i można spokojnie poruszać się z wózkiem dziecinnym/inwalidzkim.

Przy wejściu można sprawdzić o której godzinie wolontariusz/przewodnik będzie oprowadzał po kaplicy. Można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, a i pytać do woli. W naszej grupie była Amerykanka, która zapytała dosłownie: "Ja mam niemadre amerykańskie pytanie: co to właściwie jest Order of the Thistle?", na co bardzo uprzejmy przewodnik odpowiedział: "Nie ma niemadrych pytań. A Order składa się z osób powołanych przez królowa i zasłużonych dla kraju i świata, dlatego wasz Donald Trump nie ma co czekać na wiadomość..." :)       












A na koniec jedno z moich ulubionych miejsc:

42 High Street, 
Royal Mile, 
Edinburgh EH1 1TG

W szklanych gablotach można znaleźć zabawki i obiekty z dzieciństwa datowane od połowy XIX wieku, do teraz. Najstarsza zabawka to lalka z okolic 1740 roku, a towarzyszy jej miś, który przyjechał z transportem żydowskich dzieci ewakuowanych z Wiednia w 1939 roku, pluszowy Peter Rabbit z poczatku XX wieku, oraz dom dla lalek, którego poczatki sięgaja 1894 roku, a który rozrastał się i nabierał, z czasem i dzięki właścicielce, coraz bardziej nowoczesnego kształtu (bieżaca woda, światła elektryczne).
Wiktorianie byli zafascynowani miniaturami odzwierciedlajacymi codzienne życie w szczegółach, stad pokaźna kolekcja idealnie odwzorowanych, maciupeńkich obiektów służacych do umeblowania domków dla lalek. 
A niektóre lalki? Przerażajace! Zwłaszcza te częściowo woskowe... Brrr... Nie chciałabym obudzić się do czegoś takiego w kompletnie ciemnym pokoju! Nic dziwnego, że bracia Grimm i Andersen pisali to, co pisali - trauma z dzieciństwa, jak nic!
:)  


Wstęp jest bezpłatny, ale muzeum prosi o datki. Rozmieszczone na kilku poziomach i w dwóch sasiadujacych budynkach, połaczonych bardzo sprytnymi korytarzami - nie trzeba wychodzić na zewnatrz. Oczywiście wszędzie można dostać się z wózkiem - winda łaczy wszystkie poziomy, a jeśli nie jesteśmy za bardzo drobiazgowi można po prostu znieść wózek z tych kilku schodków tu i tam. Zdjęcia dozwolone wszędzie, oprócz ostatniego poziomu - wystawa zawiera ubrania dziecinne z XIX wieku; jest tam ciemnawo dla konserwacji kolorów i błyski aparatów fotograficznych nie służa im najlepiej. Tak nawiasem mówiac moje zdjęcia sa nieco przypadkowe i nieprzemyślane, a to dlatego, że aparat chwycił Khodor, a następnie zniknał w tłumie i nie mogłam się do niego dobić...