Thursday, 17 November 2016

Urodziny, urodziny...


Sezon urodzinowy już się u nas zaczął. Od listopada, a od przyszłego roku już od września, i aż do lutego celebrujemy i celebrujemy!
Niedawno znajoma opowiadała mi, że była z synem na przyjęciu urodzinowym jednego z kolegów z klasy, i w pewnym momencie znalazła tatę solenizanta siedzącego samotnie w kącie. Kiedy zapytała, czy wszystko w porzadku usłyszała: 'Ja tylko chcę, żeby to się wreszcie skończyło!' I to jest mniej więcej uczucie, jakie zostaje w nas po dwóch godzinach zabawiania bandy kilkulatków... Połowa sukcesu, kiedy dzieci zachowuja sie w miarę, ale niestety w grupie zawsze zdarza się jedno, czy dwoje, które nigdy nie było w obcym mieszkaniu i zaczyna eksploatowanie nowego lądu przez zagladanie do szaf, szafek i wyrzucaniu zawartości pudła z zabawkami na podłogę...
Dlatego po doświadczeniach sprzed dwóch lat (klik i klik) i dwóch przyjęciach urodzinowych w przeciagu dwóch tygodni, które pozbawiły mnie energii na wiele miesięcy, w tym roku postawiłam na ułatwianie sobie życia. I zabawianie bandy pozostawiłam profesjonaliście...
Simon (Amigo) i jego wierny pomocnik - Biały Królik, maja wiele lat doświadczenia w opanowywaniu tłumów. Poznałam ich jakiś czas temu, na przedstawieniu w szkole. I postawłam na profesjonalizm w kwestii ułatwiania sobie życia. Zadziałało znakomicie: Simon zabawił towarzystwo przez dwie godziny, 'rozbijajac' telefon mamy solenizantów i wyczarowujac miskę słodyczy z pozbieranych śmietków. Zabawnie było. I zdecydowanie o wiele mniej stresowo, niż przy próbie zrobienia wszystkiego samemu...     





No comments:

Post a Comment