Wigilia 2020 - bez niespodzianek (to jest jeśli nie wliczymy do tej kategorii ogłoszonego nagle kolejnego lockdown'u... hm...), czyli dostałam sama od siebie kolejną książkę Nigelli Lawson. Tym razem pierwszą w kolejności, wydaną w 1998 roku 'How to eat'. To już jedenasta pozycja w kolekcji (pozostałe - klik) i, dzięki produktywności autorki, nie ostatnia ( Nigella ma tendencję do zostawiania około 2-3 lat pomiędzy publikacjami, więc mam nadzieję, że w tym roku dostanę tę opublikowaną pod koniec ubiegłego roku i już będę kompletnie na czasie :).
Zgrozo, o zgrozo - nie ma w niej zdjęć! Które ja akurat bardzo, ale to bardzo lubię - chętnie przyglądam się ilustracji gotowej potrawy i wiem, jaki efekt powinnam osiągnąć. I często to właśnie apetyczna ilustracja zwraca moją uwagę.
Spory tom (trochę ponad 500 stron) jest podzielony na 8 rozdziałów z przepisami + kilka organizacyjnych: 'basics', 'cooking in advance', 'one & two', 'fast food', 'weekend lunch', 'dinner', 'low fat' i 'feeding babies and small children'.
I widzę, że jak najbardziej znajdę coś dla siebie. Nigella proponuje wybór zup i makaronów, menu na posiłki dla pary, albo kilku osób, obiady letnie i zimowe, sporo pomysłów na kurczaka i desery. Brak zdjęć na pewno nie pomaga i jest niejakim wyzwaniem, ale też nie czyni książki kompletnie niemożliwej do użycia.