To jest bardzo, ale to bardzo przyjemne smarowidło! Słodkie, bez gadania. I kto dietuje, ten niech żałuje.
Łatwe do zrobienia i ze składników zawsze w okolicznych szafkach się czajacych... Jest tylko niewielki problem z przechowywaniem: otóż wstawione do lodówki twardnieje na kamyk. I nie ma mowy o rozsmarowywaniu. W temperaturze pokojowej jest w porzadku, ale to w końcu masło! Ja koniec końców zostawiłam na blacie, bo doszłam do wniosku, że 1) kuchni nie dogrzewam, więc chłodnawa jest, oraz 2) popularne się ustrojstwo okazało i wiedziałam, że miejsca nie zagrzeje, to i zepsuć się nie będzie miało kiedy...
I miałam rację, bo zniknęło tajemniczo w dwa poranki, rozmyziane na śniadaniowych tostach...
Składniki:
(na 1 słoiczek, jakieś 300ml)
- 150 g białej czekolady
- 80 g masła miękkiego
- 1/4 szklanki mleka skondensowanego
- Białą czekoladę podziel na kostki, włóż do miseczki i rozpuść w kąpieli wodnej.
- Gdy czekolada będzie rozpuszczona, zdejmij miseczkę z palnika, dodaj miękkie masło i wymieszaj.
- Wmieszaj mleko skondensowane - do uzyskania jednolitej konsystencji. [Moja masa niestety bardzo brzydko się rozdzieliła po dodaniu mleka - pomogło delikatne podgrzanie na jeszcze goracej kapieli wodnej i bardzo, ale to bardzo, energiczne wymieszanie trzepaczka balonowa.]
- Gotowy ciepły krem przelej do słoiczka.