Buraczki czerwone, proste i jasne tak zwane ćwikłowe, sa u nas mało dostępne. Przeżywały co prawda coś w rodzaju Renesansu jakieś 2 lata temu. A to za sprawa znanych kucharzy, polecajacych owe warzywo, ale entuzjazm znikł tak szybko, jak się pojawił...
Ja sama specjalnie za nimi nie przepadam, ale od czasu do czasu używam do sympatycznej sałatki z sosem miodowym, albo szybkiego makaronu z dobrym jogurtem. Dlatego, kiedy niedawno natknęłam się w supermarkecie na malownicze buraczkowe wiazanki, kupiłam od razu. Bez planu i zastanowienia. Ba, akurat piekłam jakieś ciasto, miałam nagrzany piekarnik, więc wrzuciłam zawinięte w folię 'żeby były gotowe'... I na tym moja wena się zakończyła... Buraczki wyladowały w lodówce i czekały cierpliwie na swoja kolej i moje natchnienie.
I dlatego, kiedy wpadł mi w oko przepis na czekoladowe ciasto buraczkowe nie zastanawialam się długo! Poczytałam tylko komentarze pod oryginalnym wpisem, przemyślałam opcję zjadliwości ciasta wypełnionego ciemna czekolada i zmodyfikowałam całość zgodnie z logika. Wyszło niesamowite ciasto! Ciężkie i mokre, ale jednocześnie nie za słodkie i przepyszne 'na goło', albo z kleksem lekko ubitej śmietanki, czy waniliowego sosu custard.
Przepis (zmodyfikowany) z BBC Good Food.
Składniki:
(foremka/tortownica 20cm)