Saturday, 29 November 2014

Tort - piniata. Z dinozaurami! :)


Tegoroczne zyczenie Khodor'a... Zobaczyl cudo takowe, z ktorego po przekrojeniu wysypywaly sie kolorowe cukierki, w magazynie lokalnego supermarketu. Czy da sie zrobic? Da sie! Wszystko sie da, tylko trzeba poswiecic projektowi nieco wiecej, niz odrobine czasu...
Nasz temat przewodni byl latwy i prosty: dinozaury. Silikonowa, wyprobowana foremke do czekoladek mam od dawna. I bardzo sie lubimy... Pozostawalo wymyslenie ciasta, masy do przelozenia i do pokrycia. Male miki! 
;)
Poniewaz wiedzialam, ze w ostatniej chwili na pewno nie bede miala czasu na pieczenie, wybralam bardzo podstawowe ciasto, ktore bez zadnego problemu znosi mrozenie. Dlatego moglam przygotowac kolejne blaty ciasta niejako przy okazji, majac akurat rozgrzany piekarnik. Ostudzone i zawiniete w papier do pieczenia i zapakowane do pudelek, powedrowaly, po kolei, do zamrazarki. Dzien przed urodzinami wystarczylo je wyjac i zostawic w temperaturze pokojowej na 2 godziny i byly gotowe do przekladania masami. Trzeba tylko mniej-wiecej pamietac, ktore ciasto jest najciemniejsze, wiec przeznaczone na spod, a ktore najjasniejsze, czyli wierzchnie.   
Tort wyszedl naprawde imponujacy! Nawet moj calkowity i totalny brak umiejetnosci plastycznych mu nie przeszkodzil! I naprawde spory. Do nakarmienia bylo 9 dzieci + pojadajaca Zosia, oraz 4 doroslych. Wystarczylo spokojnie. Jeszcze rozdalam bodaj 7 porcji i zostalam z ostatnim kawalkiem, takim resztkowym, ktory zjedlismy widelcami prosto z tacy... 

Skladniki:
ciasto  
na 1 blat, potrzeba 4
  • 125g masla/margaryny do pieczenia, w temperaturze pokojowej
  • 125g drobnego cukru
  • 2 jajka, w temperaturze pokojowej
  • 125g maki z proszkiem do pieczenia (self-raising)
  • 1/2 lyzeczki ekstraktu waniliowego
  • barwnik w zelu - u mnie zielony, moze byc czerwony, rozowy, czy, tak naprawde, jakikolwiek inny 
  • dodatkowo - cukierki typu 'lentilki', albo M&M's do napelnienia; potrzeba sporo - ja mialam przygotowane 4 male opakowania i to ledwie, ledwie wystarczylo; 6-7 byloby lepiej;
  • dodatkowo i opcjonalnie - czekoladki do dekoracji, robione wlasnorecznie, lub kupione, albo pokruszone resztu pozostale z ciasta
  1. Rozgrzej piekarnik do 180stC. Przygotuj foremke/tortownice 20cm, najlepiej wylozona pergaminem do pieczenia. 
  2. Mikserem utrzyj cukier z maslem, na puszysta, kremowa mase. Ucierajac dodaj jajka, po jednym, a nastepnie wanilie i make. Na koniec - barwnik. Sporo do warstwy najciemniejszej, odrobine do najjasniejszej. Zmiksuj ciasto po raz ostatni i wylej do przygotowanej foremki. Wyrownaj wierzch i piecz okolo 20-25min. Zostaw do ostudzenia w blaszce przez 10min, a nastepnie na kratce.
  3. W tym momencie, calkowicie ostudzony blat, mozna spokojnie zamrozic: zawiniety dokladnie w papier do pieczenia, lub folie kuchenna. 

masa do srodka
  • 150g masla, miekkiego
  • 300g cukru pudru
  • odrobina ekstraktu waniliowego
Skladniki zmiksuj na puszysta, kremowa mase. Zajmuje to okolice 3-4minut. 

masa na wierzch
  • 250g serka mascarpone
  • 300ml smietanki 36%, takiej do ubijania
  • 2-3 lyzki cukru pudru
Skladniki zmiksuj, az masa bedzie puszysta, oraz wystarczajaco gesta by mozna nia bylo udekorowac boki ciasta.

Skladanie tortu:
  1. Najpierw najciemniejszy blat. Jesli wybrzuszyl sie lekko podczas pieczenia 'gorke' zetnij nozem - ciasto pokrusz drobniutko i uzyj pozniej do dokoracji. Posmaruj caly blat masa maslana.
  2. Nastepnie dwa srodkowe blaty - srodki wykroj, zeby zrobic miejsce na cukierki; najlepiej foremka do ciastek - moja ma 11cm i byla idealna. Pamietaj, aby otwory zachodzily na siebie i byly mniej wiecej w samym centrum blatu. Posmaruj blaty masa maslana i napelnij powstaly otwor cukierkami. 
  3. Ostatni blat - posmaruj dolna strone masa maslana i uloz na pozostalych. 
  4. Posmaruj boki ciasta pozostala masa - posluzy ona jako tzw. crumb coat, czyli poskleja placzace sie okruchy ciasta, ktore inaczej dostalyby sie do mase dekorujacej. Zostaw tort do schlodzenia przez okolo 1 godzine w lodowce.
  5. Nastepnie posmaruj wierzch i boki tortu masa z serka kremowego. Udekoruj czekoladkami i ewentualnie okruchami ciasta. Przechowuj w lodowce.

Tuesday, 25 November 2014

I 8 urodziny w domu...


Ano tak... Listopadowe tortowanie-i-urodzinowanie ma sie na szczescie ku koncowi. Wczoraj tornado, zlozone z dzieci sztuk 9, przetoczylo sie nam przez mieszkanie. I to by bylo na tyle, az do 'za rok'! (Nawiasem mowiac bardzo powaznie zastanawiam sie juz nad przyszlorocznym pomyslem zrobienia jednego przyjecia, z data pomiedzy obydwoma urodzinami, i wynajeciem jakiegos pomieszczenia, najlepiej daleko, daleko od domu...).
I tym razem, podobnie, jak i dwa tygodnie temu, staralam sie wszystko przygotowac wczesniej i nie bawic sie w skomplikowane przepisy. Chrupki i proste kanapki z serem i kurczakiem udajacym szynke, to bezpieczny wybor - wiekszosc dzieci je lubi. Kolorowe koreczki: warzywne, z papryki, pomidorkow i kawalkow ogorka, oraz owocowe, z truskawkami, winogronami, borowkami i ananasem, zniknely bardzo szybko. Podobnie, jak i kolorowe galaretki: ananasowa i z owocow lesnych. Bananowe fairy-cakes tez sie przydaly. Zrobilam domowe 'nuggetsy' z kawalkow piersi kurczaka usmazonych w bulce tartej. A leciutko slodkawe skrzydelka z kurczaka byly takie pyszne, ze jedna z mam zapytala, gdzie je kupilam! :)
A prawdziwa gwiazda byl wielki tort - przepis jutro. Albo pojutrze... :)  (KLIK)
Zasada jest generalnie taka: trzeba towarzystwo zmeczyc! Dlatego z entuzjazmem gralismy we wszelkie gry wymagajace biegania, skakania i generalnie wydatkowania energii. 'Musical statues'... 'Simon says'... 'Pass the parcel'... I oczywiscie, ulubione, poszukiwanie skarbu - tym razem pogonilam towarzystwo i musieli tropic paczki slodyczy w calej klatce schodowej. 
Iiiiiiii.... Przetrwalismy! Okolo 18.00 zrobilo sie w miare cicho, bo nikt juz nie mial na nic sily. A moje dzieci padly bez gadania okolo 20...
Do nastepnego roku mam spokoj...
Uffffffff...    
:) 



Saturday, 22 November 2014

Khodor - 8 urodziny w szkole...


Urodziny wydarzeniem powtarzalnym sa, a ja corocznie poszukuje nowych inspiracji, jak tez je obchodzic. I w domu i w szkole, oczywiscie. Musi byc i wystarczajaco odswietnie, i dostatecznie smacznie, i niezbyt kosztownie - dzieci w klasie jest srednio 25...
Robilismy juz lizaki czekoladowe i kolorowe cupcakes (na urodziny 7 i 6). Dwa tygodnie temu pieklam tysiace muffinow na szkolne urodziny Samiry... Ufff... Prawde mowiac czekam z utesknieniem na koniec listopada... ;)
Postawilam na motyw przewodni uniwersalnie-nieprzemijajacy, czyli na dinozaury. Nakupilam niewielkich, sympatycznych i tanich zabawek: maciupkie notesiki, ukladanki, naklejki, ołówki i bransoletki. Najpierw wymyslilam sobie kruche ciasteczka-dinozaury... Pomysl padl, kiedy przemyslalam sobie ilosc dodatkowej pracy. Stwierdzilam, ze 'cookies' wszelakie beda o niebo latwiejsze. I zalozylam, ze zrobie 2 rodzaje, po 2 sztuki dla kazdego dziecka. Ale kiedy odprowadzilam towarzystwo do szkoly, ogarnelam mieszkanie i przynioslam torby zakupow ze sklepu, stwierdzilam, ze jeden rodzaj cookies i czekoladaka, lub lizak, w zupelnosci wystarcza! 
Koniec koncow zrobilam kilka tac mocno waniliowych i mocno czekoladowych cookies - klik. Dorzucilam opakowanie, lub dwa mieszanych lizakow i czekoladek, woreczki i tasiemki do zawiazywania (niebieskie dla chlopcow, różowe dla dziewczynek) i... zabralam sie do pracy! 
Upominki wygladaly spektakularnie!
:)
To teraz mam rok na znalezienie kolejnych pomyslow... 



Wednesday, 19 November 2014

Moje ulubione miejsce w Londynie...

...jest tam, gdzie mozna napic sie pysznej kawy...
...jest tam, gdzie dzieci maja miejsce na bieganie, skakanie i chowanie...
...jest tam, skad mozna sie wybrac na dluuuuugi spacer brzegiem rzeki...





Wiecej???
:)
P.S. A o tym, dlaczego lampy na brzegu Tamizy sa takie, a nie inne mozna poczytac na przyklad TUTAJ.

Sunday, 16 November 2014

Bezowe ciasto z orzechami włoskimi, daktylami, czekoladą i nutką kawy...

Przychodzi taki moment w zyciu, kiedy nie da sie juz dalej uciekac przed nieuniknionym... I trzeba spojrzec prawdzie w oczy: zamrozone bialka zaczynaja przejmowac rzady w zamrazarce. Dlatego znalezienie odpowiedniego przepisu staje sie priorytetem...
Poskladalam wiec pyszne, lekko kawowe, orzechowe i daktylowe ciasto. Niejako z resztek zalegajacych pod reka.
:)

Skladniki:
(tortownica 23cm, czyli okolice 8 porcji) 
  • 4 bialka
  • szczypta soli
  • 200g drobnego cukru
  • 100g orzechow wloskich, zmielonych
  • 100g daktyli, posiekanych drobniutko
  • 100g kropelek z mlecznej czekolady, lub posiekanej czekolady
na wierzch
  • 300ml smietanki 36%, do ubijania
  • 2 czubate lyzki cukru pudru, lub do smaku
  • 1 lyzeczka kawy granulowanej, rozpuszczona w 1 lyzeczce zimnej wody
  • starta ciemna czekolada, do dekoracji
dodatkowo
  • tortownica 23cm, wylozona kawalkiem pergaminu do pieczenia 
  1. Rozgrzej piekarnik do 180stC. 
  2. Mikserem ubij bialka, ze szczypta soli, na piane. Ciagle ubijajac dodawaj po 2-3 lyzki cukru - pod koniec powinna powstac sztywna beza. Wmieszaj delikatnie, ale zdecydowanie i rownomiernie, zmielone orzechy, posiekane daktyle i czekolade. Przelej ciasto do tortownicy i piecz okolice 20-30min (zalezy od piekarnika!), az wierzch bedzie przesuszony. Zostaw do ostudzenia w blaszce, a nastepnie przeloz na talerz, zdejmujac przy okazji warstwe pergaminu.
  3. Ubij smietanke, z cukrem i kawa. Do czasu, az bedzie w miare trzymac ksztalt. Rozsmaruj na ostudzonym blacie i ewentualnie udekoruj starta czekolada. Przechowuj w lodowce.

Friday, 14 November 2014

Dzieci... Oj, te dzieci: Sofia...


Nie Zosinka jeszcze nie mowi. Nie moge zacytowac jej smiesznych powiedzonek, czy przemyslen...

Komunikuje sie za to znakomicie. I doslownie wszystko... Kotki... Pieski... Listki... Kwiatki... Brudne pieluchy...


A pelnia szczescia, to okazjonalna, wielka fryta z pobliskiego, rybnego 'na-wynosu'. Na zdjeciach odrobina wspomnieniowego, letniego sloneczka na jesienne dni...

:) 






Thursday, 13 November 2014

Muffiny pomarańczowo-migdałowe...

Mieciutkie. Puszyste. Pachnace pomaranczowo. I migdalowo... W sam raz, jako dodatek do porannej kawuni... Albo do popoludniowej... Albo do kubelka herbatki...
:) 
Przepis z ksiazki '1 mix, 100 muffins'.

Skladniki:
(na 12 sztuk)
szklanka = 'cup' = 250ml
  • 2 pomarancze
  • mleko
  • 1 1/2 szklanki maki
  • 1 lyzka proszku do pieczenia
  • 1/8 lyzeczki soli
  • 1/2 szklanki drobnego cukru
  • 1/2 szklanki mielonych migdalow
  • 2 duze jajka
  • 6 lyzek oleju, lub stopionego i ostudzonego masla
  • 1/2 lyzeczki ekstraktu migdalowego
  • 3 lyzki cukru Demerara, opcjonalnie, do posypania po wierzchu
  1. Rozgrzej piekarnik do 180stC. Wyloz papilotkami blaszke na 12 muffinek. Zetrzyj (na tarce o drobnych oczkach) skorke z pomaranczy i wycisnij sok. Wlej sok do szklanki (250ml), dopelnij mlekiem i wymieszaj z otarta skorka.
  2. Do sporej miski przesiej make razem z proszkiem do pieczenia i sola. Wmieszaj cukier i mielone migdaly.
  3. Roztrzep jajka w misce lub dzbanku, a nastepnie wymieszaj z mieszanka soku i mleka, olejem i ekstraktem migdalowym. Zrob wglebienie w mieszance suchych skladnikow i wlej mieszanke mokrych. Delikatnie wymieszaj - tylko do polaczenia skladnikow i nie za dlugo.
  4. Rozdziel ciasto pomiedzy przygotowane papilotki. Posyp cukrem Demerara i piecz okolo 20min, lub do czasu, az beda zlotawe, dobrze wyrosniete i sprezyste przy dotknieciu.
  5. Zostaw do przestudzenia przez 5min w blaszce, a nastepnie ostudz calkowicie na kratce.

Najlepsze oczywiscie tego samego dnia, kiedy byly pieczone, ale w razie potrzeby mozna je przechowac w szczelnym pojemniku i na przyklad odgrzac przez 5-10min w piekarniku nagrzanym do 150stC, albo w mikrofali na HIGH przez 20-30 sekund.
Nadaja sie tez do mrozenia. Przed jedzeniem rozmrazaj przez 2-3 godziny w temperaturze pokojowej, albo ustaw zamrozone na blaszce i odgrzewaj przez 15-20min w piekarniku nagrzanym do 180stC.

Saturday, 8 November 2014

...I 6 urodziny w domu... :)


Teoretycznie moglam spokojnie zrobic jeden urodzinowy wpis... Teoretycznie moglam i teoretycznie spokojnie... Niestety Zosina ma najnowsze zamilowanie - Peppe Pig. I za kazdym razem, kiedy ktokolwiek zasiada do laptopa, dziecko kochane chrumka maniakalnie dopoki nie zobaczy na ekranie ulubionej kreskowki...  A, ze ma zacięcie zwykle po kilku minutach wydawania upierdliwych dzwiekow kazdy kapituluje...
:)
6 listopada, urodziny Samiry, wypadly w czwartek. Dlatego od samego rana utknelam w kuchni. Najpierw wielka partia pieczenia do szkoly, potem reszta - na przyjecie w domu. Bo dziecko rosnie, w szkole ma znajomych, swieczki chce zdmuchnac w towarzystwie kolezanek raczej, niz mamy i taty... I dobrze. Tylko kiedy wszystko razem trzeba zorganizowac jednego dnia zamrazarka, lodowka i podwojny piekarnik bardzo sie przydaja...
Tort: Samira zazyczyla sobie czekoladowy z Lentilkami. Różowymi. Czemu nie? Wykorzystalam ciasto hiper-czekoladowe, zamieniajac tortownice 20cm na blaszke kwadratowa 23cm. Wyszlo idealnie, jak chcialam - latwe do pokrojenia ciasto, pokryte gruba warstwa pysznego kremu.
A do jedzenia? Zalozenie bylo takie: dzieci bedzie sporo, wszystkie zaraz po szkole, wszystkie pewnie glodnawe, a ja nie bede w stanie nakladac kazdemu porcji czegokolwiek. Dlatego zdecydowalam sie na bufet i 'finger-food', do pojadania bez widelcow. Dodatkowo - pewne dania udalo sie przygotowac wczesniej i przechowac zamrozone, lub w lodowce, a dokonczyc/odgrzac tuz przed przyjsciem gosci. Mielismy wiec: galaretki - dwukolorowe, czyli dwusmakowe; kawalki kurczaka smazone w bulce tartej; miniaturowe kotleciki wegetarianskie(z ciecierzycy, 20 malutkich zamiast 4 sporych); cookies z kokosem i biala czekolada; koreczki warzywne - kawalki zielonego ogorka, czerwone pomidorki koktajlowe i żółta papryka okazaly sie bardzo popularne; zawijane kanapki (w miekkie tortille) z ulubionym tunczykiem, oraz z serem i kurczakiem udajacym szynke; miniaturowe cupcakes waniliowe i czekoladowe, z kleksem bialej czekolady i maciupkim serduszkiem na wierzchu (z 1/2 podstawowego przepisu wyjdzie okolo 20); koreczki owocowe - w listopadzie nie mam niestety pola do popisu, ale dwukolorowe winogrona i puszkowany ananas sprawdzily sieswietnie; do tego chrupki (nie za wiele) i picie z dziecioodpornymi zakretkami. Gotowe!   

Do tego wystarczylo dorzucic kilka gier: musical statues, gdzie dzieci skacza i tancza przy muzyce, a po jej ustaniu musza zatrzymac sie w jakiejkowiek pozycji i nie ruszac; pass the parcel, gdzie dzieci siedza w kole i podaja sobie przy muzyce paczke owinieta warstwami papieru, kazda warstwa zawiera albo zabawke, albo (jak u nas) zadanie do wykonania, gdy ustaje muzyka kolejne dziecko rozdziera kolejna warstwe papieru, wykonuje zadanie i dostaje czekoladke, lub zabawke; i poszukiwanie skarbu - ukrylam w mieszaniu paczki ze slodyczami i kolejne wskazowki, jak dotrzec do skarbu, rodzielilam dzieci na druzyny i... bylo 10 minut spokoju! 
:)
Potem Samira zdmuchnela swieczke, zjedlismy po kawalku tortu i... Przetrwalismy! Kolejne przyjecie juz... za dwa tygodnie.


Friday, 7 November 2014

Samira - 6 urodziny w szkole...


Tradycja to tradycja i dzieci w szkole urodziny obchodza...
Tyle tylko, ze moje to juz po raz trzeci i ja odrobinke opadlam z weny tworczej, co by tu kreatywnego wymyslic. 
Dwa lata temu, na 4 urodziny Samiry, jeszcze w przedszkolu, robilam indywidualne cupcakes z motylkami. Pracy od groma prawde mowiac - od wycinania wzorow z oplatkow, przez pieczenie i ozdabianie.
Dlatego w tamtym roku postawilam na nieco prostsza wersje - kolorowe, czekoladowe lizaki, ktore dzieci moga zrobic same, nawet dzien, czy dwa wczesniej. Strzal w dziesiatke! Nie biegalam juz z wlosem siwym rozwianym, donoszac w ostatniej chwili do szkoly upieczone dobra! Swietnie!
Ale urodziny maja to do siebie, ze sa wydarzeniem rokrocznie powtarzalnym... Dlatego w tym roku wymyslilam jeszcze cos innego. 
Przygotowalam 3 tace muffinek (takich i takich) - wyszlo razem sztuk 32. Kupilam foliowe torebki i kolorowe wstazeczki. Kleksem z bialej czekolady dokleilam wyciete ozdoby, zrobione z papieru jadalnego. Dodatkowo kazde dziecko dostalo, do wyboru, sliczny breloczek. Te ostatnie kolekcjonowalam maniakalnie juz od sierpnia, zeby nie zostac z niczym w ostatniej chwili. I zeby nieco rozlozyc koszty... 
Pomysl udany! Muffiny sa znacznie latwiejsze do upieczenia, niz cupcakes. Mozna zrobic je w niemal kazdej kombinacji smakowej. I jest je latwo upiec w ostatniej chwili, a potem dostarczyc spokojnie do szkoly tuz przed jej koncem o 15.15...