Tuesday, 14 September 2010

Mialy byc makaroniki z mascarpone...

Juz o 9 rano, dzierzac, w pocie czola zrobiona, liste zakupow wymaszerowalismy do Supermarketu. Ale nie do Naszego Super - do Specjalnego Super... Cwany SS zwabia nas podsylajac kupony znizkowe na zakupy. Kto by sie nie skusil? Ja mam za slaba wole... Za zakretem, na przejsciu dla pieszych prawie przejechala nas wielka limuzyna - kierujacy Murzyn patrzyl w druga strone, czy cos nie nadjezdza, a my bylismy juz na przejsciu! Prawie zemdalam! I zabralo mi mowe! A nogi mialam jak z waty dopiero po kilku minutach... Gdybym wierzyla w omeny wrocilabym do domu... Ale my kontynuowalismy! SS oczywiscie pelny - pewnie, nie tylko ja mam slaba wole. Babcie na skuterach elektrycznych i domowe mamy z pociechami (hm...) blokuja przejscia... Nie zrazam sie! Mam smietanke, gdzie mascarpone? O nie, tylko 500g! Nie biore, bo co zrobie z polowa? Mam pieluchy, srodki przeciwbolowe... Moze jednak wezme ten serek? Najwyzej dodam do sosu. Wracam. Mam 500g mascarpone. To teraz do sekcji z pieczeniem, na sam koniec sklepu. Mielone migdaly... hm... hm... Nie ma! Nie ma! Nie ma! Aaaa! To chociaz pestki wezme - slonecznika i dyni, o, moga byc. To teraz nie potrzebuje mascarpone... O, ani smietanki... Wracam do lodowek!Nie musze dodawac, ze w miedzyczasie Khodor wybieral z polek, co mu wpadlo w rece i wrzeszczal przez pol alejki : 'A co z tym!!!', a Samira wyla, bo chciala jogurtu: tu, teraz i natychmiast! Wrocilismy do domu o 11.30, po bagatelka 2.5 godzinie. Ja wykonczona, spocona i z szalenstwem w oku, a dzieci wesolutkie jak skowronki, bo taka atrakcja nie co dzien sie zdarza. Mialy byc makaroniki, ale nie bedzie. Sa chrupaczki wg przepisu J.Harris. I to pokombinowane, bo, stojac przed regalami pelnymi suszonych owocow i orzechow, juz nie mialam sily wymyslac, co jeszcze moze mi sie przydac. Przynajmniej wyczyscilam szafke z roznych resztek...


Chrupaczki  z ksiazki J. Harris
-150g masla;
-3 lyzki zlotego syropu;
-1 lyzka black treacle
 - poddaje sie! Nie wiem, co to jest po polsku!; Ale kiedy otworzylam puszke zamurowalo mnie: smola! O slodkawym zapachu i... balam sie sprobowac :) Nawet jesli nie zuzyje do daty waznosci w 2013 roku, to to jest tanie jak barszcz, mala strata... A generalnie, to to jest chyba jakis odpad powstajacy przy produkcji cukru.
-200g ciemnej czekolady;
-150g rodzynek lub sultanek;
-75g cukrowanych wisienek;
-75g suszonych moreli;
-150g mieszanych orzechow i pestek;
-250g pokruszonych herbatnikow digestive;
-cukier puder do posypania;

Ok, wszystkie suche dodatki - bez ciasteczek - to 450g. Tyle resztkowych orzechow nie mialam. Dalam: okolo50g pekanow150g mieszanych pol/pol pestek ze slonecznika i dyni, okolo 100g wiorkow kokosowych, okolo 130g miekkich sliwek kalifornijskich i okolo 70g resztkowych siekanychmieszanych orzechow, a do tego tylko 200g herbatnikow.

Wloz maslo, syrop, black treacle i czekolade do miski i roztop nag garnkiem z goraca woda. Kiedy masa bedzie gladka wrzuc owoce i herbatniki. Wylej mase na plaska blaszke (23/23cm) wylozona papierem do pieczenia, wygladz powierzchnie i wstaw do lodowki na co najmniej 2 godziny. Posyp cukrem pudrem i pokroj ostrym nozem na prostokaty.
uwagi:
1.ciasteczka zyskalyby w smaku na wiekszej ilosci miekkich owocow - zapamietam na nastepny raz;
2. moja tacka miala 33/27cm(???), wiec wyszly nieco plaskate... Co jedzeniu i smakowi nie stoi na przeszkodzie, nawiasem mowiac.



No comments:

Post a Comment