Pamietam taki smak z dalekiego, glebokiego dziecinstwa - ciasteczka z kleiku ryzowego... Luksusowe nieco, bo, jak wszystko zreszta, kleik byl nie do zdobycia... Te z moich wspomnien robilam calkiem inaczej: walkujac ciasto i wykrawajac foremkami rozne ksztalty. Ale takiego przepisu nigdzie nie znalazlam. Zadowolilam sie wiec tym, z bloga www.mojewypieki.blox.pl
Ciasteczka z kleiku ryzowego:
Składniki:
-1 paczka kleiku ryżowego (190 g); bezsmakowego - uzylam kaszki o smaku owocow lesnych;
-3 jajka;
-1 kostka miękkiego masła (250 g) - dalam margaryne;
-1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia;
-pół szklanki cukru;
-cukier waniliowy (16 g) (niekoniecznie) - nie dalam, balam sie jak zareaguje z tymi owocami lesnymi...;
-4 czubate łyżki wiórek kokosowych - dalam 6;
-4 czubate łyżki sezamu - opuscilam, bo nie przepadam i nie mam pod reka;Ponadto:
-dżem do wypełnienia ciastek - to juz calkowicie opuscilam! Wanilia, owoce lesne i dzem! Co za duzo...
Wszystkie składniki połączyć razem, wyrobić.
Formować kulki wielkości małego orzecha włoskiego, układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w niewielkich odległościach (trochę urosną). W każdej kulce zrobić wglębienie okrągłym końcem drewnianej łyżki - to, jesli ktos planuje nadziewanie ich potem dzemem, ja te faze opuscilam.
Piec w temperaturze 180ºC przez okolo 20 - 25 minut, do ciemnozłotego koloru - nastawilam piekarnik z teroobiegiem na 170stC i bylo bardzo dobrze. Rzeczywiscie pieczenie zajelo okolo 20min.
Po ostudzeniu wgłębienia napełnić dżemem (jeśli dżem jest kupny, najpraktyczniejszy jest wyciskany).
Myslalam, ze bedzie je ciezko odklejac od papieru - nic podobnego! Trzeba im tylko dac kilka minut na ostudzenie. Ciasteczka wyszly przepyszne! Chrupiace na wierzchu i lekko ciagnace i wilgotne w srodku... I ladnie sie przechowuja (nie to, ze zostalo zbyt wiele do tego przechowywania) - w zamknietym pojemniku, w lodowce.
Balam sie, ze pozre je sama w kuchni, nie zwazajac na dochodzace z salonu pomruki niezadowolonej progenitury... Bo przeciez dzieciory wywachaly, ze cos sie swieci! Co nie bylo trudne zwazywszy na boski zapach wypelniajacy mieszkanie :):):):))))))))))))))))
Ciasteczka z kleiku ryzowego:
Składniki:
-1 paczka kleiku ryżowego (190 g); bezsmakowego - uzylam kaszki o smaku owocow lesnych;
-3 jajka;
-1 kostka miękkiego masła (250 g) - dalam margaryne;
-1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia;
-pół szklanki cukru;
-cukier waniliowy (16 g) (niekoniecznie) - nie dalam, balam sie jak zareaguje z tymi owocami lesnymi...;
-4 czubate łyżki wiórek kokosowych - dalam 6;
-4 czubate łyżki sezamu - opuscilam, bo nie przepadam i nie mam pod reka;Ponadto:
-dżem do wypełnienia ciastek - to juz calkowicie opuscilam! Wanilia, owoce lesne i dzem! Co za duzo...
Wszystkie składniki połączyć razem, wyrobić.
Formować kulki wielkości małego orzecha włoskiego, układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w niewielkich odległościach (trochę urosną). W każdej kulce zrobić wglębienie okrągłym końcem drewnianej łyżki - to, jesli ktos planuje nadziewanie ich potem dzemem, ja te faze opuscilam.
Piec w temperaturze 180ºC przez okolo 20 - 25 minut, do ciemnozłotego koloru - nastawilam piekarnik z teroobiegiem na 170stC i bylo bardzo dobrze. Rzeczywiscie pieczenie zajelo okolo 20min.
Po ostudzeniu wgłębienia napełnić dżemem (jeśli dżem jest kupny, najpraktyczniejszy jest wyciskany).
Myslalam, ze bedzie je ciezko odklejac od papieru - nic podobnego! Trzeba im tylko dac kilka minut na ostudzenie. Ciasteczka wyszly przepyszne! Chrupiace na wierzchu i lekko ciagnace i wilgotne w srodku... I ladnie sie przechowuja (nie to, ze zostalo zbyt wiele do tego przechowywania) - w zamknietym pojemniku, w lodowce.
Balam sie, ze pozre je sama w kuchni, nie zwazajac na dochodzace z salonu pomruki niezadowolonej progenitury... Bo przeciez dzieciory wywachaly, ze cos sie swieci! Co nie bylo trudne zwazywszy na boski zapach wypelniajacy mieszkanie :):):):))))))))))))))))
No comments:
Post a Comment