Nie jestem wielka zwolenniczka wyrzucania jedzenia. Jakiegokolwiek. A z drugiej strony nie lubie warzyw ugotowanych w zupie... Pieczone? Nie ma sprawy! Smazone? Super! Surowe? Fantastycznie! Byle nie gotowane... Ale niestety: nie-wyrzucania z nie-jedzeniem nie da sie pogodzic. I zawsze, myslac intensywnie o innych sprawach, wyjadalam te buraczkowe farfocle z kubeczka. Bo to samo zdrowie przeciez... Jednak gdzies gleboko, w podswiadomosci, switala mi malenka mysl: 'na pewno mozna cos z tym zrobic! Tylko co?????????'
Z pomoca przyszedl Matt Tebbutt w jednym z numerow 'Olive' - zmiksowac! (Ja podaje juz swoja, lekko zmieniona wersje). Ach, i najwyrazniej mozna tez potrawe potraktowac, jako chlodnik i serwowac zimna...
Skladniki:
Do podania:
Buraczki umyj i ugotuj (ze skorka) do miekkosci we wrzacej, lekko osolonej, wodzie z listkami laurowymi i ziarenkami pieprzu - okolo 50-60min. Ostudz we wodzie. Kiedy beda wystarczajaco zimne, by mozna je bylo chwycic- obierz i pokroj w kostke.
W osobnym garnku usmaz cebule i czosnek w 2 lyzkach oliwy - okolo 15min, lub az beda bardzo miekkie. Wlej goracy wywar i ocet. Wrzuc buraczki. Gotuj na malenkim ogniu okolo 15-20min.
Zmiksuj zupe blenderem, dopraw do smaku. Jesli wydaje sie za gesta dolej odrobine wody lub wywaru.
No comments:
Post a Comment