Zawsze w pewnym momencie zycia dochodze do momentu, kiedy moja lodowka przypomina pole bitwy, jak po przyjeciu urodzinowym gromadki przedszkolakow: tu dobrze napoczety sloik ogorkow kiszonych, tam jakas pojedyncza marchewka, gdzies na dole zapomniana cukinia, miseczka ryzu, kawalek sera... I tak dalej. Do tego dochodzi zamrazarka: tu kawalek ryby, tam pudelko z grzechoczaca resztka groszku, oraz szafki: garsc zielonej soczewicy, pol opakowania kuskus, kupiona lata temu oliwa smakowa... Wtedy podejmuje decyzje: zero nowych zakupow - sprzatamy!
Skladniki:
-1/2 szklanki ugotowanego na sypko ryzu (resztka z jakiegos obiadu)
-2 ziemniaki, ugotowane w mundurkach, ostudzone i pokrojone w kostke (tylko tyle sie ostalo)
-2 jajka na twardo, pokrojone w kostke (dzieci nie zjadly z barszczem bialym)
-1 szklanka mrozonego groszku, ugotowanego i ostudzonego (zostala resztka)
-1/2 cebuli, pokrojonej w bardzo drobna kosteczke (jak wyzej)
-4-5 malych konserwowych ogorkow (korniszonow), pokrojonych w kostke (jak poprzednio)
-4 lyzki twardego sera, startego na grubej tarce (u mnie - grana padano)
-majonez - okolo 4 czubatych lyzek
-sol i pieprz - do smaku
Skladniki wlozyc do sporej miski i dobrze wymieszac... :):):)))))))))))))
O dziwo - wyszla swetna salatka. A kazdy skladnik z osobna wyladowalby w koncu raczej w koszu na smieci, bo mialby mala szanse na wykorzystanie. Wiadomo - w gromadzie razniej! A 'o dziwo' dlatego, ze nie mam reki do salatek za grosz! Zupy - prosze bardzo! Sosy - nie ma sprawy! A moje salatki sa zwykle, w najlepszej wersji scenariusza, malo jadalne :)
No comments:
Post a Comment