Dawno juz temu dostalam cudo pt. koncentrat grzybowy. Hm... I co z tym cudem zrobic? Nie mialam najmniejszego pojecia! :)
Az wreszcie, po ciezkim dniu w pracy i sztafecie, polegajacej na dojechaniu do domu, dobiegnieciu z przystanku w okolice szkoly i odebraniu dzieci, po ktore zameldowal sie maz, przekazaniu owemu tygodniowego biletu i wysluchaniu pospiesznych instrukcji: 'zakupow nie rób, ja juz zrobilem', dotarlam do domu. I do pustawej lodowki niestety. Bo owe 'zakupy' polegaly w wiekszosci na 2 bochenkach chleba, 2 wielkich slojach kawy (zainteresowany sporo pija) i potwornej ilosci owocow - tyle dobrego. :) Znalazlam za to smutna resztke makaronu spaghetti, kilka zapomnianych pieczarek, ogromny zapas serka Philadelphia (to juz moja wina - lokalny supermarket ma swietna oferte) i sloiczek koncentratu grzybowego wlasnie. To juz bylo cos... :)
Swoja droga jest to znakomity polski produkt. Pochodzi z przetworni znajdujacej sie w poblizu Borow Tucholskich - stad pomysl na przerabianie naturalnie dostepnych lesnych grzybow i owocow (klik). W ofercie dostepne sa nalewki (zurawinowa, malinowa, jagodowa, jezynowa), nektary i konfitury.
Na patelni rozgrzac lyzke oliwy. Dorzucic 1/2 niewielkiej, posiekanej drobno cebulki i smazyc 3-4min. Dodac kilka pokrojonych na cienkie plasterki pieczarek i smazyc na sporym ogniu przez kolejnych 4-5min, lub do ladnego, zlotego koloru.
W miedzyczasie zagotowac wode w sporym garnku i ugotowac makaron (u mnie 200g spaghetti) wg przepisu na opakowaniu.
Do grzybow na patelni dodac czubata lyzke koncentratu grzybowego i niewielka chochelke wrzacej wody, z gotujacego sie makaronu. Dokladnie wymieszac i dodac 3 czubate lyzki serka kremowego (u mnie Philadelphia). Wymieszac, az do roztopienia sie sera. Jesli sos jest za gesty dodac jeszcze odrobine wody z makaronu.
Doprawic do smaku sola i pieprzem i zestawic z ognia. Odcedzic gotowy makaron i wrzucic z powrotem do garnka. Wlac sos, calosc dokladnie wymieszac i podawac od razu
No comments:
Post a Comment