Sunday 25 November 2012

23 listopada 2012 roku - 6 urodziny Khodor'a...







Czas leci...
Za szybko nawet, zaryzykowalabym stwierdzenie...
I kolejne urodziny mamy juz za nami. Tym razem 6 lat Khodor'a. 
Nastepna wielka seria pieczenia na szcescie za rok!
:):):))))))))))))

Oczywiscie poki co obchodzimy domowe urodziny w bardzo malym gronie. Sympatycznie i kameralnie - cos czuje, ze nie na dlugo tego spokoju starczy, bo dzieci coraz bardziej przyjacielskie i zsocjalizowane... ;)
Zjedlismy kurczaka pieczonego z miodem i papryka; zwykle, swojskie, panierowane kotlety z piersi kurczaka; salatke z buraczkow i surowke z dyni i jablka; nowe ziemniaczki, upieczone w piekarniku; a egzotycznym twistem byly shoarma jagnieca, hommos i moutabel, dostarczone gotowe z restauracji. 
Niestety, nie obeszlo sie bez nerwow i ogolnego dramatu zwiazanych z dostarczeniem odpowiedniej ilosci i odpowiednio efektownych cupcakes do szkoly...
Dzieciaki sa w tym samym kompleksie szkolnym, stad te same zasady dotyczace obchodzenia urodzin - trzeba doniesc przygotowane ciastka i samemu, tudziez z solenizantem, rozdac wsrod kolegow.
Samira wybrala sobie, jako motyw przewodni dziewczynkowaty kolor rozowy i kolorowe motylki. Khodor? Bez niespodzienek, motyw przewodni, ktory u nas w domu gosci nieprzerwanie juz od kilku lat - dinozaury...
Hm...
Pomysl byl taki: na brazowej ziemi rosnie sobie zielona trawka, po ktorej lataja sobie kolorowe dinozaurki...
:):):))))))))))))

Cale szczescie, ze odpowiednio wczesnie, odpowiedzialnie i przewidujaco zaczelam przygotowywac sie do imprezy! Czekolado-podobne dropsy i zielony barwnik-pasta przyjechaly ze mna jeszcze we wrzesniu z Cake&Bake Show, foremke silikonowa do czekoladek dostarczyl amazon, a pojemniki na gotowe ciastka e-bay.
Okazalo sie niestety, ze cudnie wygladajace dropsy (biale - biala czekolada; lekko brazowe - butterscotch; pastelowo-pomaranczowe - brzoskwiniowe) zawiodly moje oczekiwania na calej linii! Sadzilam naiwnie, ze beda sie rozpuszczaly w kapieli wodnej do gladkiej, latwej do wylewania do foremek konsystencji czekolady. Ale niestety, otrzymywalam cos w rodzaju pasty, podobnej do tej, ktora zostaje po probie rozpuszczenia bardzo kiepskiej jakosci czekolady. Masa byla trudna do upychania w foremkach i nie wypelniala wszystkich zaglebien, tak, jak zwykla czekolada - roznice widac na zalaczonych obrazkach:



Jesli chodzi o same cupcakes i mase na wierzch, posluzylam sie tym samym, bardzo podstawowym przepisem, ktorego uzywalam przy pieczeniu 2 tygodnie temu ciasteczek dla Samiry. Z jedna modyfikacja: musialam otrzymac 'brazowa ziemie' dla zielonej trawki :), dlatego zamienilam czubata lyzke (okolo 20-25g) przygotowanej maki na sproszkowana czekolade do picia. I oczywiscie barwnik-pasta, do masy na wierzch, musiala byc zielona.
Ciasto:
(na 12 sztuk, ja pieklam wszystko x 3, zeby dla nikogo nie zabraklo i w razie jakichs nieprzewidzianych sytuacji)
Rozgrzac piekarnik do 180stC (160stC z termoobiegiem). Wylozyc blaszke muffinkowa 12 papilotkami. W sporej misce ubic mikserem 125g niesolonego masla ze 125g drobnego cukru do wypiekow, az do uzyskania kremowej i lekkiej masy. Wbic 2 jajka (po jednym!), ubijajac caly czas - jesli masa zaczyna sie brzydko zserzac dosypac 1 lyzke maki self-raising z przygotowanych 125g. Ubijac do uzyskania kremowego, gladkiego ciasta. Rozkladac do papilotek (do okolo 1/3 wysokosci) i piec przez 20min. Zostawic na kratce do calkowitego ostudzenia. 
Masa - krem:
(1 porcja wystarcza na spokojne ozdobienie okolo 12 (bardzo hojnie) - 17 (mniej hojnie, ale wciaz slodko) sztuk; ja robilam x 2)
W misce ubic do miekkosci 150g masla, dodac 300g cukru pudru i kilka kropli ekstraktu waniliowego. Wymieszac lyzka, az do polaczenia skladnikow - nienawidze slodkiej cukrowej chmurki, ktora unosi sie przy probie ubijania od razu mikserem, stad ta rada. Dalej ubijac mikserem - powinna powstac gladka, kremowa i lekka masa. Dodac odrobinke, doslownie tyle, ile na koncu noza, barwnika w paście. Ubic jeszcze raz, sprawdzajac, czy kolor jest odpowiedni. Odstawic na okolo  godzine do lodowki - mozna uzywac od razu, ale ja wole twardsza mase, bo ladniej, lepiej trzyma ksztalt

Prosze bardzo - pelna akcja:





Kolejny maraton, jesli juz, za caly rok!
A ja potrzebuje co najmniej roku, zeby po tych wrazeniach ochlonac...
:):):)))))))))))))))))

No comments:

Post a Comment