Ciasto drożdżowe bardzo, ale to bardzo lubie. Wszelakie racuchy zwlaszcza. Ale jakos zawsze mi do nich nie po drodze. Chyba to czekanie na wyrastanie mnie odstrasza. Bo wiadomo: najlepszy jest obiad gotowy w 15min... ;)
Ale akurat mialam czas. I zero pomyslu na niedzielny obiad. Zjedlismy co prawda spory lunch (na szybko i gotowy w mgnieniu oka, dzieki uprzejmosci Nigelli), ale w okolicach przedwieczornych wypadalo jeszcze dzieci dokarmic...
Przepis znalazlam na blogu Kuchnia pod wulkaniem.
Skladniki:
(nie mialam nawet szansy policzyc spokojnie, ile wyszlo, ale wystarczylo w zupelnosci na spokojny obiad dla wszystkich - 2+3)
W oryginalnej wersji byl jeszcze dodatek 2-3 lyzek startego drobniutko Parmezanu. O ktorym ja kompletnie zapomnialam, mimo, ze czekal na swoja kolej przygotowany w pojemniku... Nastepnym razem nie zapomne, bo danie byloby chyba nawet jeszcze lepsze...
:)
No comments:
Post a Comment