Bags of Taste, to bezprofitowa organizacja dobroczynna, której celem jest nauczenie uczestników bezpłatnych kursów, jak oszczędzać pieniadze na jedzeniu, a jednocześnie przgotowywać pełnowartościowe, zdrowe i ciekawe posiłki dla całej rodziny. Po każdych zajęciach można zakupić torbę składników wystarczajacych do przygotowania posiłku dla 4 osób, a kosztujaca £3. [ O nagannych i dla mnie niezrozumiałych kompletnie nawykach zakupowo-jedzeniowo-kuchennych Anglików, i nie tylko, pisałam już przy okazji 'Eat well for less'].
Ja trafiłam do nich kompletnym przypadkiem - poczytałam niewielki plakat przyklejony przy wejściu do klatki schodowej. Zarejestrowałam się przez Internet i... kompletnie o wszystkim zapomniałam! Do czasu, aż rzuciłam okiem na rzeczony plakat po raz kolejny i okazało się, że najbliższy, czterotygodniowy kurs (z zapewnionym żłobkiem!) zaczyna się już za kilka dni.
I tak trafiłam do grupy prowadzonej przez Sarę i wolontariuszy - robiacych zakupy, przygotowujacych idealnie odmierzone porcje składników, instalujacych kuchenne stacje i pomagajacych w gotowaniu prostych przepisów.
Powiadajac szczerze i prawdziwie: taki akurat kurs jest nieco poniżej moich umiejętności i wiadomości. Żaden z przepisów nie wydał mi się skomplikowany i trudny, a żaden składnik nieznany i kompletnie egzotyczny.
ALE... Jedna z uczestniczek, Gruzinka, stwierdziła, że nigdy nie używała ciecierzycy; widywała w sklepach puszki, i owszem, ale gotuje tylko mięso i ziemniaki i czegoś takiego jeszcze nie jadła. Inna pani, z Iraku bodaj, nie miała pojęcia o popularnych przyprawach kuchni chińskiej, jak 'oyster sauce' (sos z ostryg?) i 'fish sauce' (sos rybny?), i pytała gdzie je kupić. Studentka 1 roku prawa, której rodzice pochodza z Nigerii i której mama gotuje raczej ostre, smażone i bardzo afrykańskie potrawy, zapytała przy sałatce Cezara (Casear Salad) z grzankami, skad wziaść czerstwy chleb. A jeden z panów chciał dodawać do potraw wody mineralnej, zamiast chlustu zwykłej, ordynarnej i najtańszej kranówki...
Podsumowujac: kurs na pewno wniesie dużo nowinek i dobrych rad w kuchenne przyzwyczajenia wielu osób.
Przy okazji ostatniego spotkania musiałam zabrać ze soba Samię i Khodor'a - akurat nie mieli szkoły (tzw. Inset Day, czyli dzień szkolenia dla nauczycieli, który zdarza się może dwa-trzy razy do roku) i oboje wydawali okrzyki zachwytu nad mielona wołowina z grzybami i w 'oyster sauce', oraz nad super-pyszna, tajska sałatka z makaronu ryżowego i warzyw, z sosem z mleka kokosowego. Obie opcje na 100% wejda do domowego menu.
Wszystkie 8 przepisów schowałam sobie skrupulatnie do plastikowego rękawa i na pewno jeszcze wielokrotnie do nich wrócę i skorzystam z dodatkowych rad.
hihi to ja bym dołączyła do tych uczestników bo mi jakoś nie podrodze ze szparagami i zwyczajnie ich nie jadłam :))) No i z niecierpliwością czekam na te przepisy ;)))
ReplyDeleteFajna inicjatywa.
ReplyDeleteBardzo fajne są takie kursy. Z pewnością kształcą i wiele wnoszą - choćby właśnie taką informację, że coś co dla nas może być znane i oczywiste, dla kogoś innego jest "zagadką":)
ReplyDelete