Pierwsza Wigilia w nowym, jeszcze odrobinkę pachnacym farba, mieszkaniu dobiegła końca...
Po kilku tygodniach biegania do i ze szkoły, po zorganizowaniu tegorocznego bożonarodzeniowego festiwalu, po radosnym wnoszeniu setek toreb
zakupów na 3 piętro (a i tak nie jest źle, bo poprzednio było 4) niczego bardziej nie potrzebowałam, jak świętego spokoju!
Dlatego zorganizowałam się maksymalnie i zapakowałam do zamrażarki pojemniki z barszczem, kapustę z grzybami, miniaturowe pierożki z pieczarkami i paszteciki z ciasta francuskiego. A warzywa do tradycyjnej, polskiej sałatki warzywnej i te do ryby po grecku przygotowałam dzień-dwa wcześniej. Dlatego na sama Wigilię zostało tylko obranie ziemniaków na puree i usmażenie ryby w cieście... Uff... Udało się...
:)
A tradycyjne kuchenalia? Znalazły się oczywiście pod choinka! Dostałam prześliczne podstawki pod szklanki (dziękuję!), a od samej siebie: tacę z herbatami i dżemami i ksiażki...
No comments:
Post a Comment