Saturday, 19 May 2018

Royal wedding 19.05.2018...


Pamiętam, że pisałam już na blogu o poprzednich królewskich zaślubinach. Jeszcze w 2011 roku - klik. Teraz poprzednia para, celebrujaca narodziny trójki dzieci w przeciagu niespełna 5 lat, ma zapewne zupełnie inne zajęcia, niż udział w przyjęciach... :)   
Mam bardzo, ale to bardzo silne wrażenie, że Brytyjczycy królewskiego ślubu z prawdziwego zdarzenie nie będa świętować przez kolejnych wiele lat. Po prostu: nikogo w kolejce już nie ma i trzeba będzie poczekać na podrastajace prawnuki
 raczej, niż wnuki królowej. Zostały co prawda księżniczki Beatrice i Eugenie, ale  coś mi się zdaje, że i na nie poczekamy...

Tymczasem producenci wszelakich marek spostrzegli nadarzajaca się okazję i nie przegapili pretekstu do dodatkowego zarobku. Supermarket Iceland wypuścił na rynek ciasto cytryna + czarny bez, wzorowany na smaku ciasta z królewskiego ślubu (£8). Mr Kipling, czołowy producent ciast, dorzucił znaczace hasła na opakowaniach najpopularniejszych ciastek i tak powstały: 'Bridal Fancies', 'Princely Pies', oraz 'Wedding Whirls' (limitowana seria dla supermarketu Asda; okolice £1 każde). A producent deserów postawił na limitowana serię serniczków, inspirowanych, tu bez niespodzianek, cytrynowo-czarnobzowym smakiem tortu celebrujacej pary. 
Oczywiście producenci oferujacy wyroby z nieco wyższej półki także podażyli za przykładem. Ekskluzywny dom handlowy Fortnum&Mason postawił na mieszankę herbaciana; producent czekoladowych upominków na czekoladki-serca z wizerunkiem młodej pary (klik), a M&S na super-angielskie ciasteczka shortbread w pamiatkowej puszce (cena w okolice £20). I nie zapominajmy o Royal Mail, czyli wyspiarskiej poczcie - od kilku tygodni można było zamówić u nich serię inspirowanych wydarzeniem znaczków.











Zdjęcia: klik, klik, klikklik.

A co na gruncie codziennym? Szkoła Sofijki nie omieszkała skorzystać z zamieszania i ogłosiła poszkolna sprzedaż ciastek wszelakich. Domowych i sklepowych, podarowanych przez rodziców. A że akurat posucha cukiernicza niejaka panowała, więc byłam stęskniona za hurtowym pieczeniem, nie zastanawiałam się długo. Dwie tace biszkoptowych podstaw do cupcakes powędrowały do zamrażarki nieco wcześniej, a zabawne, plastikowe pierścioneczki przywędrowały z Chin. Do tego jeszcze wafelkowe obrazki z emoji, dwie torby cukru pudru, opakowanie maślanej margaryny do pieczenia, kolorowe posypki i wanilia... Miejsca na tacy nie zagrzały i zniknęły szybciej, niż namyślajaca się Sofijka mogła podjać decyzję, co też podoba się jej najbardziej.
:)    



  

No comments:

Post a Comment